Leopold Staff
DARY ŻYCIA
Wznieść ręce w górę, jak drzewo gałęzie,
I szumieć w duszy, błogosławiąc losy
Za te uciski, pęta i uwięzie,
Z których się serce wyrywa w niebiosy
W piwnicy krzepić się jak w gór ozonie
I dniom dziękować, gdy jak w nocy ciemno,
Gdy wiem, że w walce ostatkiem sił gonię,
A nie wiem nawet już, czy Bóg jest ze mną.
Lecz choćby klęska skończyła me boje,
Choćby najsrożej los na mnie się zaciął,
Nie zmarnowane będzie życie moje,
Bom tworzył pieśni i miałem przyjaciół.
****
Życie to chwila
Umyka nam przez palce
Jednak my w górę nachalnie
Wznosimy ręce krzycząc niebu
Daj nam kolejne szanse
Nie zatrzymuj jeszcze
Bicie naszego serca
Choć nieraz wiatr smutkiem
Wieje nam w oczy
Pozwól cieszyć się drobnostkami
I nie szukam tu obecności Boga
Sam dzielnie idę przekornie
To nic że łzy i klęska
Nie chcę marnować tego co
Od Stwórcy w urodziny dostałem
Alex
DARY ŻYCIA
Wznieść ręce w górę, jak drzewo gałęzie,
I szumieć w duszy, błogosławiąc losy
Za te uciski, pęta i uwięzie,
Z których się serce wyrywa w niebiosy
W piwnicy krzepić się jak w gór ozonie
I dniom dziękować, gdy jak w nocy ciemno,
Gdy wiem, że w walce ostatkiem sił gonię,
A nie wiem nawet już, czy Bóg jest ze mną.
Lecz choćby klęska skończyła me boje,
Choćby najsrożej los na mnie się zaciął,
Nie zmarnowane będzie życie moje,
Bom tworzył pieśni i miałem przyjaciół.
****
Życie to chwila
Umyka nam przez palce
Jednak my w górę nachalnie
Wznosimy ręce krzycząc niebu
Daj nam kolejne szanse
Nie zatrzymuj jeszcze
Bicie naszego serca
Choć nieraz wiatr smutkiem
Wieje nam w oczy
Pozwól cieszyć się drobnostkami
I nie szukam tu obecności Boga
Sam dzielnie idę przekornie
To nic że łzy i klęska
Nie chcę marnować tego co
Od Stwórcy w urodziny dostałem
Alex
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz