Zamknij oczy, posłuchaj...
Znasz to uczucie kiedy, czara smutku, żalu jest już tak
przepełniona, że się ulewa? Na pewno nie raz przechodziłaś ten stan. Ukrywając
za dnia, bo jesteś w pracy i musisz się uśmiechać, bo ludzie chodzą, patrzą, bo
jedziesz autobusem i też nie wypada. Stoisz, trzymasz się, ściskasz mocno
uchwyt, czując, jak wewnątrz szarpią torsje, dreszcze. Hamujesz się, starając
nie wybuchnąć, żeby nikt obok nie wziął Cię za histeryczkę, wariatkę...Jedziesz
i myślisz zaraz wysiądę przejdę parkiem i tam się "ogarnę". Boże, mam
tylko chwilę, muszę odebrać dziecko z przedszkola, kupić chleb, w domu wywiesić
pranie, wyjść z psem, podać obiad.......Lista jest długa...Przetrzymujesz w sobie
ten stan, który wcale nie ułatwia Ci zadania..Nie masz siły, ale wiesz, że
musisz dotrwać do nocy...Aaa w nocy, kiedy cały dom śpi...
Zaczynają płynąć bezszelestnie wszystkie łzy. Ty leżysz
nieruchomo, z całych sił ściskając rogi poduszki..Nie ruszasz się. Masz to tak
do perfekcji opanowane. Później wstajesz bez zapalania światła, po omacku, żeby
pies nie zaczął szczekać, idziesz do łazienki...Zamykasz drzwi, odkręcasz
wodę..
Dajesz ujście całej złości, żalu. W końcu masz swój
czas...Twoja chwila bycia autentyczną, szczerą, samą z sobą. Możesz odreagować
cały negatywizm, koszmar, który w Tobie siedzi. Trzęsiesz się, nerwowo przemywając
zimną wodą twarz (zaraz musisz się ponownie zebrać, nie możesz zbyt długo
okupować łazienki). Trzesz ją coraz szybciej, nie zważając kiedy zrobiło Ci się
zimno ..Ciało wygina się, na boki, nie zważasz na to, bo właśnie przychodzi
otrzeźwienie. …Zbierasz się w sobie, poprawiasz piżamę. …Wychodzisz ze
sztucznie przyklejonym uśmiechem. Wracasz do łóżka, starannie omijając meble,
psa, którego dosięga wzrok. Patrzycie na siebie - wiesz, że on wie… Kładziesz
się i leżysz zesztywniała z szeroko otwartymi oczyma, ocierając łzy...Dom dalej
w ciszy śpi...Czekasz, aż minie noc…
To taka wizualizacja, która pojawiła się w mojej glowie po rozmowie z Koleżanką, która przechodzi teraz trudny etap w swoim życiu...
Pozdrawiam Alex
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz