środa, 14 lutego 2018

Oni


Oni
Są kwiatem paproci
Takim unikatem jednej nocy
Bezcenni

Nasze życie
Cały czas wysyła
Zapotrzebowanie na
Dobro które tworzą

Ludzie - Przyjaciele
Siewcy najlepszych zdarzeń
To dzięki nim raźniej idziemy
Przez nasze życie

To oni zapisują
Życiowe karty naszych dni
Bez nich jesteśmy jakby
Wybrakowanym elementem

W tłumie


W tłumie
Stoi samotność
Potrącana przez
Śpieszących się
przechodniów tkwi
W jednym miejscu

Kiedy stała się zbędna
Wczoraj dzisiaj jutro?
Nie wiadomo
Taka niczyja stoi
Z głową w dół schyloną
I patrzy w nicość

Teraz rozumie że jest
Wypartą przeszłością
Skazaną na własne
Jestestwo niepotrzebną
Nicością na którą właśnie
Skończyło się zapotrzebowanie

Myśli


A teraz przytul
Mój zapach
Zaopiekuj się moim
Dotykiem
Wytresuj pragnienia
I naucz kochać bez granic

*****

Marzenia
Niewidzialna mgła
Namacalnych pragnień
Człowieczych dążeń
Bolesnych upadków
Odwlekanych czasoprzestrzenią

Gdzieś tam


Gdzieś tam
Jest mój dom
Niewielka oaza
W której kryję
Smutki i radości

Moje małe miejsce
Do którego wracam
Zmęczony trudami
Codzienności i zasypiam
Nad szklanką malinowej herbaty

O milczeniu słów kilka


O milczeniu kilka słów...

Milczeć można
Choć oczy mówią
Wiele

******

Brak słów nie oznacza
Wyobcowanie słowne
To umowny znak braku
Reakcji na idiotyzm

******

Milczenie
Niesamowity dar ignorancji
Szerzącej się głupoty

*****

Milczenie
Nadprzyrodzona zdolność
Obrazy na niepotrzebne słowa

*******

Milczenie
Niesamowita zdolność
Zamknięcia ust choć słowa
Cisną się łamiąc kręgosłup

****

Oczy
Niemi zdrajcy
naszej duszy


Niekiedy milczenie jest nawet wskazane...

Ciemność


Ciemność
Niemy zwierzchnik
Mojego umysłu
To jej powierzam
Najskrytsze myśli
Gdy wieczorem
Stoję odważna
W głuchym pokoju

Szarość przełamuje
Mój wewnętrzny opór
Przed uzewnętrznieniem
Tego co głęboko siedzi
Wtedy jestem inna bardziej
Tak właśnie bardziej... odważna
Pewna siebie przebiegła

Pod osłoną nocy mogę
Być tym kim za dnia nie jestem
Odważną silna kobietą mówiącą
Donośnym głosem choć teraz
Dobiega mnie mój ledwie słyszalny
Szept

Dlatego uwielbiam czekać na wieczór
On sprawia że rodzi się we mnie ktoś inny
Znany nieznany ktoś kto potrafi być
Nie boi się być doradcą powiernikiem
Sobą
Wieczór, noc daje nam ten komfort bycia sobą, dajemy odpocząć całemu napięciu i wtedy zmęczeni wrażeniami obnażamy swoje wnętrze

wtorek, 13 lutego 2018

Historia chłopca


Oto historia
Małego chłopca
Który z ciekawością
Chce oglądać świat

Nie może

Napiętnowany siedzi
Schowany w kąciku
Bojąc się podać obcym
Swoją brudną dłoń

Jego czarne oczka
Niepewnie patrzą w moje
Nie wierzy w szczerość
Moich intencji

Kiedyś przekonam go...
Tak dzieci innych narodowości niekiedy maja trudniej, pod górkę. Pomóżmy, wyciągnijmy rękę, podajmy uśmiechając się. To nic nas nie kosztuje

Skrawki myśli


Tak szybko zapominamy
O ludziach którzy byli
Dla nas ważni gdy idąc obok
Podpierali nasze ramię

***

Nieistotne że odchodząc
Być może nie zdążę spakować
Sowich rzeczy - ulubionego kubka
Długopisu który zapisywał myśli

Wtedy nie będzie to miało znaczenia
Jednak chciałabym wiedzieć że następnego
Dnia kiedy ponownie wstanie nowy dzień
A za oknem zaświeci słonko choć jedna osoba
Uśmiechnie się w stronę nieba i pomyśli
- Dobrze że tutaj byłaś

Za dobre intencje


To naprawdę
Dziwne uczucie
Kiedy za dobre
Intencje dostajesz
Obojętność

i nie chodzi tu o
Wynoszenie na piedestał
Jednak miło jest poczuć
Czyjąś dłoń na plecach
I usłyszeć dobrze że jesteś

...To nic nie kosztuje a daje
Niesamowitego motywacyjnego kopa ...
Nie wiem czy Ty też znasz to uczucie kiedy za swoje starania, dobre intencje, serce, pomoc ( jak zwał tak zwał) dostajesz po d...
Ja znam...

Jesień


Jesień
Bogata gama kolorów
Księżniczka zróżnicowanych
Nastrojów
Sojuszniczka depresji

***

Na dworze
Jesień delikatnie
Swoje bagaże rozkłada

W naszej codzienności
Schyłek życia do drzwi
Serca cichutko puka

Szkoda nam dni
Tak szybciutko mijają
Odchodząc w dal bezpowrotnie

Patrząc w lustro dostrzegamy
Nowe zmarszczki dla nas są
Taką spadającą kartką z kalendarza

Z uśmiechem obserwujemy jesień
Dostrzegając podobieństwa w życiu
I przyrodzie powoli szykujemy walizki

Twoi Bliscy


Tak naprawdę
Najważniejsi są oni
Twoi bliscy
To oni spędzają sen
Z oczu kiedy martwisz
I myślisz czy u nich wszystko
W porządku

Bo przecież tak naprawdę
To oni tworzą twój świat
Budują codzienność składając
Z odłamki twoich upadków
Kiedy tarzasz się w niemocy
Własnych kryzysów

Kto tak naprawdę cię zna
I wiedząc co powiesz zrobisz
Podsuwa ci gotowe podpowiedzi
Tego co powinieneś wybrać
Czy bez nich byłbyś tym kim
Teraz jesteś

W jej spojrzeniu


W jej spojrzeniu
Był pewien magnetyzm
Który bezsłownie
Nakazywał mi ulec

Uległem

Zatraciłem się w oczach
Koloru dojrzałych kasztanów
Włosach które były niczym wrzosy
I ustach soczystych jak czereśnie

Umarłem

Patrząc na nią nurkowałem
W pięknie jej sylwetki
Wyobrażając sobie rzeczy
Które mógłbym z nią przeżyć
Zakochałem się

Odrodzony

Budząc się ze snu niczym
Feniks wstałem moje myśli
Uczyniły mnie niewolnikiem
Uzależniony od jej duszy
Skonałem w męczarniach pragnienia

Przyjaciele


Niektórzy odchodząc
Nadal zostają
Ich obecność ma
Bardzo namacalny ślad
Nie są nadzwyczajni
Choć my widzimy
W nich pewną wyjątkowość
Czyni ich nieśmiertelnymi
W kanionie naszego serca

Mówimy o nich Przyjaciele...

Ostatni raz


Siedzimy tak obok siebie
Obserwuję jak niezgrabne
Rączki starają się rozetrzeć
Na papierze klej

Ty raz po raz zerkasz
Jakbyś sprawdzał czy jestem
Ukradkiem zerkam na zegar
Kończy się nasz wspólny czas

Protestujesz prosisz żebym została
Niewyraźne słowa dla mnie są tak
Bardzo zrozumiałe przytulam
Twoje oczy znowu się szklą

Mówię wrócę choć wiem że nie wrócę
Kłamstwo dusi mnie w gardło oplata szyję
Krztuszę się sztucznym uśmiechem który
Nie przekonuje cię ty przecież wiesz - kłamię

Ps. Wierzę, że gdzieś tam, na swojej drodze spotkasz
kogoś, kto poda Ci swoją dłoń i poprowadzi w świat...
Powodzenia...
Wychowankowi...

Nie przetrwam


Siadam w pokoju
Zamykam szczelnie myśli
Podobnie robię z drzwiami i oknem
To tworzy moją małą przestrzeń

Próbuję posprzątać bałagan w głowie
Zaciskam oczy nie planuję dziś łez
Jednak oczy bezradnie wypuszczają
Pierwsze słone krople

Chce mi się wyć tak po prostu
Mam ochotę krzyczeć za oknem ciemno
Wkładam dres biegnę na oślep
Po drodze chcę zgubić cały stres

Banalnie proste a tak trudne do wykonania
Nieporadność przerasta mnie czarne myśli
Uparcie krążą nad moją głową - jestem słaba
Nie dam rady przetrwać w sztuczności tego świata

Zmysłowość


Zmysłowość
Pachnie czerwonym winem
Kusi grzechem tęsknoty
I Pragnie ostatnim spojrzeniem


***

Usta tak bardzo kochają róż
Ten uwydatnia ich smak
Kusi soczystością
Uwydatnia kształt
I choć nie lubię – maluję

***
A teraz przygotuj
Kąpiel z szampana
Niech to szaleństwo
Potrwa do białego rana
Niech rozlane wino buzuje
Swoim aromatem a miłość
Niech od nas razi

Nie pytaj czym skromna
Dziś chcę być swawolna
Wstyd swój do poranka odłożę
Kiedy naga do twojego łoża
Swoje rozochocone ciało położę
Nie rozmawiajmy tylko całuj me usta
Dotykiem zamykaj ciało

Zaszalejmy tak jak raz to się zdarza
Przypadkowym ludziom którzy nie znają
Nawet swojego imienia a porankiem spłoszeni
Wstydem sponiewierani w pośpiechu uciekają
Gubiąc potargane namiętnością ubranie

Czarne kruki


Po wyczerpującym dniu
Zamknij oczy otrzep z ramion
Ogrom niemocy które osiadły
Na tobie niczym czarne kruki

Przegoń je by nie zrobiły gniazda
W twojej głowie wydziobując myśli
Pozostawiając dziury pesymizmu
Ten kiełkując wyda plon nieszczęść

Zaufaj przeznaczeniu ono przeprowadzi
Twoje ciało na drugi brzeg tam spotkasz
Szczęście które wyzwoli umysł z niewoli
Później odzyskasz bezcenny spokój

Dzień Przedszkolaka


Dziś święto Przedszkolaków a więc...

Do przedszkola biegnie Ola
Za nią niemrawo podąża Hubert
Kuba oraz Staś

Już muzyka w sali gra
To znak że na zabawę
Nadeszła pora

Później nauka a po niej
Z apetytem śniadanko zjemy
I na spacer wyjdziemy

W naszym przedszkolu
Jest gwarno i wesoło
Tutaj miło upływa czas

Są zabawki i ukochana pani
A my dzielne przedszkolaki
Uśmiechem ją witamy

20.09 Najlepszego Przedszkolaki! https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f6c/1/16/2764.png<3

Kocham życie


A ja tęsknię do tych
Chwil dziś tak odległych
Dziecięcej przeszłości
Którą przerwała zbyt
Szybka dorosłość

Leżąc wśród traw wysokich
Wspominam wszystkie te chwile
Uśmiechem podyktowane
I przyjaciółmi podparte
Tęsknię za wiosną choć
Podążam w stronę lata

Pod nogami jesień szura
Kolorowymi liśćmi a wrzosy
Dumne kolorem kuszą jednak mi
W duszy gra niejedno wspomnienie
Kocham życie cieszę się nim bo
Nie wiem ile mi go jeszcze zostało

Pośród chmur




Gdzieś tam
Pośród chmur
Ukrytych na wysokim
Niebie zamieszkam

Wzniosę się ponad
Własne możliwości
Kochając i wielbiąc
Własne słabości

Nie jestem usterką
Wybrakowaną słabą
Ludzką jednostką tylko
Dlatego że czegoś nie wiem
Nie potrafię

Jestem z krwi i kości
Duszą szukającą zrozumienia
Kochającą nierealność własnych
Snów które pomagają przetrwać
W realnej codzienności

Nie uciekam choć błądzę
Wracam i szukam złotego środka
No powrót bezbolesnych wspomnień
Przeleżałych pożegnań i tęsknot
Wypranych brakiem czasu

Jestem...

Złote myśli cd


Przeanalizuj na spokojnie, Zrozumiesz - jesteś szczęściarą. Potrafisz decydować. Nikomu nie oddałaś steru, to Ty jesteś kapitanem, reżyserem. Ty, trzymasz pióro i to Ty tworzysz najpiękniejszy scenariusz - swojego życia...

A teraz weź głęboki wdech.
Zamknij oczy i zacznij żyć nie dla innych. Dla siebie i po swojemu ...

Człowiek ma silną potrzebę przynależności, posiadania Kogoś.
Kogoś, kto pogłaszcze i otrze pierwsze łzy,
Kogoś, kto z uśmiechem przywita dzień,
Kogoś, kto nawet jak go nie widać to i tak wiadomo, że jest...


A teraz udławię się twoją samolubnością, arogancją i ostrym spojrzeniem...Po czym wytrę obojętnością usta. Splunę niezależnością i robiąc zawadiacki obrót
ominę z szelmowskim uśmiechem
ruszając w przeciwną stronę...


Alex

Złota myśl


....Jedno potkniecie nie może wybrakować w człowieku poczucia jego systemu wartości. I nie chodzi tu o siłę samego upadku, tylko o moc z jaką może po nim wstać. Na tym powinien się skupić...

Alex

Taka myśl na piątek


Dobrze, że jutro już piątek...Zwolnię, zatrzymam się ...Zbiorę myśli...Usiądę i sobie coś napiszę ;). Mały cel - być może. Warto jednak takowy znaleźć, wtedy dusza staje się silniejsza. Ma powód by gnać do przodu po coś, ku czemuś...Tak dla siebie...Dla własnej idei, wartości...Wystarczy tylko uwierzyć w siebie by niemożliwe stało się możliwe...

Dobrej nocy :)
Pozdrawiam Alex

O co chodzi w przyjaźni


Gdy przyjaciela
Smutek dopada
To i Ty czujesz
Przygnębienie

Bo na tym polega
Przyjaźń by w jednym
Odczuciu się łączyć
Pomagać i wspierać

I boli gdy przyjaciel
O samotność prosi
Cierpisz choć szanujesz
Jego oddalenie

Jednak myśli do niego
Swoje kierujesz i opieką
Niewidzialną oklejasz
Bo o to chodzi w przyjaźni

Autyzm


Inna od reszty
Choć wzrostem
Podobna

Mała dziewczynka
W swoim świecie
Zamknięta

Inaczej rozumie świat
Który dłońmi delikatnie
Chwyta
______________
Niezrozumiana często
Odepchnięta walczy o swoje
By nie być pominięta

Ciekawość pcha ją
W nieznane doznania
Królestwo zawiłych emocji

Nie bój się podejdź
Chwyć mocno jej dłoń
Uśmiechnij się i poprowadź

Autyzm


Mojej wychowance <3

Cud natury


Kiedy zieleń
W złotą barwę się zmieni
A drzewa ubiorą kolorowe
Płaszcze to znak że jesień
Pociągiem już zmierza

Znikną z pół zboża
I kwiaty na polanach
Schowają swoje kielichy
W prezencie dostaniemy
Szumiące liście

Lasy obrodzą w grzyby
A w sadach fioletem
Pokryją się śliwy
W powietrzu zapachnie
Konfitura takie cuda daje natura

Jesienny poranek


Jesienny poranek
Utkany babim latem
Przynosi sercu dziwną
Tęsknotę

Choć piękny jak wiosna
Niewidzialnym dzwonkiem
Przypomina że coś się kończy
Umyka

Przyglądam się delikatnej
Pajęczynie czy ją lubię
Nie wiem
Wiem że jesień już blisko

Ona i On


Ona i On
Niepewne spojrzenie
Spójne westchnienie

Nienasycone usta
Wciąż krzyczą o jeszcze
Ciało drży rozgrzane

Ona i On
Kochanków duet
Którzy nocą tworzą szaleństwo

Zakochani
Bezwstydni na sobie skupieni
Uczuciem podsycają namiętność

Jestem pionkiem


Jestem pionkiem
Kimś kogo przypadkiem
Wyznaczono do eksperymentu
Zwanego życiem

Nie wiem co wybrać
Dokąd iść i choć stąpam
Po ruchomych śladach
Moich przodków - Nie wiem

Nic nie wiem
Stale pytam i obserwuję
Kosztuję chwil smakując
Dany mi czas

Z apetytem połykam dni
Wypluwam nieszczęścia
Tragedie i inne dramaty
Długo żuję szczęście

Subtelna niezależność


Życie
Echo iluzji
Własnych pragnień
Ukrytych w zakamarkach
Zakurzonej tęsknoty

Krótkotrwała wyprawa
Na koniec własnego echa
Ostatniego westchnienia
Zapisanego myśleniem
O wszystkim o niczym

Fantastyczna podróż
W nieznane horyzonty
Pełna znaków zapytania
Dyktowana własnym krokiem
Subtelnej niezależności

Słaba


Nie jestem silna
Żałuję że nie mam
W sobie mocy która
Dałaby mi odwagę
Wyrażać w głos

Nie po to żeby mówić
Ale po to by ujawnić
Swój pogląd zdanie
Cóż jak widać nie dane
To każdemu

Dziś odwaga nie jest
Przywilejem stanowi
Centrum kłótni waśni
Niepotrzebnych sporów
Wyrażanych atakiem

Słabsza jednostka nie jest
Głupia tylko dlatego że milczy
Ona wycofana bacznie obserwuje
Nie dając się wciągnąć w udowadnianie
Bezsensownych racji które tak naprawdę
Niczemu nie służą

W lesie


A w mglistym lesie
Ukryte w trawach
Stoją dostojne borowiki
Kozaki i maślaki
I z ciekawością
Przyglądają się brązowe
Podgrzybki

I ten zapach lasu
Jedyny niepowtarzalny....
 Las ma cudowny zapach

Głębia myśli


A kiedy myśl
Twoja w smutek się ubierze
Ty wspomnij ocean
Jego nieskazitelny lazur
Zamknij oczy i rzuć się
W jego głębię

O poranku


O poranku
Kiedy świt otulony
Poranną mgłą
Świat wygląda inaczej
Niczym z bajki

Staw paruje niczym
Rozgniewana lokomotywa
Nie słychać ptaków
A trawy leniwe
Nie przechylają swoich boków

Cudowny to widok
Majestatycznie piękny
Drewniany podest
Pokrywa rosa która
Mieni się w pierwszych
Promieniach słonka

Każdy człowiek


Każdy człowiek
Którego spotykamy
Na swojej drodze
Coś po sobie zostawia

Przynosi łańcuszek
Dobra niekiedy łez
Ale zawsze stanowi
Dowód naszych wspomnień

Dlatego chwytajmy obcą dłoń
Bo nigdy nie wiemy która
Okaże się najważniejsza
Taka na zawsze
Na naszej drodze spotykamy wielu ludzi, różnych. Jedni przynoszą łzy inni wnoszą radość. jednak każda z tych osób coś nam daje, nowe spojrzenie, doświadczenie. Oferuje przyjaźń. Niektórzy pojawiają się na chwile, inni na zawsze. Najgorzej, gdy Ci wspaniali znikają, wtedy więdniemy

Poezja


Poezjo
Matko moja
Wysysasz myśli
Na papierze odbijasz
Duszę

Dziękuję za dom
Jaki stworzyłaś
Za zrozumienie
Nocne przytulenie
Serca ocalenie

Rozumiesz słowa
Kiedy czeszesz historie
Pozwalasz przetrwać
Kiedy tracę nadzieję
Wspierasz

Za to że jesteś
W dostatku i biedzie
Kiedy prowadzisz gdym
Na życiowym zakręcie
Szukam szlaku

Dziękuję ...
 Poezja to przemiana myśli w atrament

Mój Anioł


Mój anioł
Pogniewał się
A może poszedł
Inną drogą

Dziwna taka cisza
Gdzie nie słychać
Trzepotu przyjaznych
Skrzydeł

Osamotniona
Zbieram życiowy
Bałagan nie proszę
Rozglądam się

Może wróci
Wieczorem w myśli
Znak krzyża zrobię
Zawołam modlitwą

Na dobry poniedziałek


Wskakując w nowy tydzień życzę uśmiechu, siły, która stanie się Waszym motorem do walki z całą przeciwnością dnia codziennego.
Wierzę, że każdy z Was ma w sobie ogromny potencjał, który tworzy niezwykła wyjątkowość...Słońca i uśmiechu czego nam tak naprawdę potrzeba! Dobrego poniedziałku

Wspomnienie


Tak smutno
Wyglądają łąki
Bez wiosennych
Kwiatów

Ubrane w babie lato
Gasną w słomkowym
Zapachu skoszonej
Trawy

Powietrze smakuje
Leśnym grzybem którego
W bród w naszych kniejach
W polu mieni się złota kukurydza

Szkoda mi lata
Dziwnie smutno w sercu
Które już tęskni do słonecznych
Promieni


***

Pusta ławka
Na niej brak
Zakochanych

Przy murze
Widok zaschniętych
Róż łapie za serce

Słoneczne promienie
Delikatnie muskają twarz
Mówiąc do widzenia
***

Nic tak nie rozwala serca
Jak widok odlatujących ptaków
To zawsze ćwiartuje duszę
Nostalgią nieokreślonej tęsknoty

Pory roku


Słońce
Coraz bardziej się oddala
Przynosząc krótszy dzień

Pora się żegnać
Lato odchodzi
Dziwny smutek
Przytula się do twarzy
Lato dlaczego znikasz

Wakacyjne przygody
Odłożone na półkę
Wspomnień pachną
Jeszcze świeżością
Dojrzałe owoce w sadach
Pachną nadchodzącą
Jesienią
 Pory roku są magiczne. wszystkie. Każda inna wnosi cos innego

Mój cień


Mój cień
Nie lubię go
Zabrał mi twarz
Nie pozostawił nic

Przez niego
Uciekły dni
Miliardy chwil
Rozpłynęło się

Utknęłam we mgle
Za mną nie ma nic
Przede mną same
Znaki zapytania

Po omacku brnę
Z paszportem anonimowości
Idę stale spoglądając w tył
Na plecach czuję jego oddech

Niema gorszego uczucia niż poczucie zagrożonego bezpieczeństwa

***

Cień przykrył
Kołdrą zawirowań
Niedoświadczone ciało

Plątając pnączami
Zmartwień zagłuszył
Egzystencję

Później
Przedostało się światło
Prowadząc nadzieję

Odplatało to co
Ugrzęzło w niemocy
Wznosząc ku życiu

Tak wyrosła winorośl...


***

Moja historia
Położyła cień
Na moje życie
________

Urodziłem się
Choć w sumie
Sam nie wiem
Po co może by
Cierpieć - nie wiem

Moja rodzina
Opierała się na strachu
Wyzwiskach i mojej
Bezradności kiedy
Szedłem obskurną
Klatką czując w każdej
Szparze ukryty wzrok
Współczucia moich
Sąsiadów obserwujących
Z przejęciem historię dziecka
Niczym telewizyjną telenowelę
________________

Dorosłem
Nie piję założyłem rodzinę
Codziennie staram się być
Dobrym człowiekiem
Zabieram dzieci do parku
Pokazując otaczające piękne
Uśmiecham się choć niekiedy
Odwracając się i patrząc na cień
Znanego drzewa czuję dziwny
Dreszcz na plecach

Nasyceni


Upadłam
Popychana
Nie miałam siły
Wstać

Obok
Nie było nikogo
Kto podałby dłoń
Pomógł
------------

Spluwając
Zatruli serce
Brakiem wrażliwości
Niezrozumienia

Wytarli
Nieczystym spojrzeniem
Moje ciało mażąc na nim pychę
Zgorzknienia

Porzucili
Przykrywając cieniem odrzucenia
Pastwiąc się nad obolałą duszą
Nasyceni odeszli
Ileż to razy jesteśmy obok ludzi a czujemy się samotni, tacy sami sobie pozostawieni na pastwę losu. Nijak mają się te wszystkie obietnice gwarantujące solidarność, przynależność wreszcie pomoc.

Podniebne pejzaże


Ofiarując wszechświat
Obiecuj to co realne
Nie oszukuj wyobraźni
Mamiąc ją fantazją

Pozwól jej rozkoszować się
W sennych iluzjach otulonych
Księżycowymi sonatami
Podniebnych pejzaży

Na wysokości chmur


Często
Siadam na wysokości chmur
Wynoszę się na skrzydłach
Marzeń

Wtedy
Siadam sobie cichutko
Udając że jestem niewidoczny
Odcinam się

Milczę
Licząc słowa rozpamiętując zdania
Które powiedziałem lub usłyszałem
Rozmyślam

Unikam
Czarnych scenariuszy
Wypłowiałych myśli które krążą niczym
Sępy

Później
Wsiadam na okręt spokoju
I z uśmiechem wracam w swoją
Rzeczywistość

Życie składa się z drobiazgów


I pamiętaj
Nic nie jest oczywiste
Dziś masz jutro prosisz
Życie składa się z drobiazgów
Przewlekłych wspomnień
Odgrzewanych pragnień
Nie wiesz na co trafisz i komu jutro
Odwzajemnisz uścisk dłoni

Takie już jest to nasze życie
Utkane z banalnych prostych spraw
Niezrównoważonych uczuć łzawych
Historyjek powielanych przykładem tłumu
Po prostu samo życie
Życie - świadectwo naszego bytu, naszej obecności. Niewyceniony dar czegoś tak pięknego, niepowtarzalnego

Bo życie


Bo życie właśnie takie jest
Czasami boli niekiedy nie
Daje siłę gdy leżysz na kolanach
Waląc z bezradności głową w podłogę
Później opływasz w luksusie szczęścia
Kąpiąc się w dekoracjach spokoju

I na tym polega jego fenomen
Nigdy nie wiesz co ci przyniesie
Co da a co zabierze
Nie myśl że nauczysz się je przechytrzyć
Nigdy nie poznasz jego tajników
Weźmiesz z pokorą to co ci zaoferuje


Bo życie ..no właśnie życie. Jakie jest? jakie my mamy oczekiwania wobec niego, jak na nie patrzymy? Czego chcemy? Czy je cenimy, czy jest nam obojętne. Cokolwiek odpowiemy zamknijmy oczy i doceńmy, że trwa. inni nie maja takiego szczęścia

W bezruchu


Wyciszona wracam
I choć zdarza mi się jeszcze
Pozostawać przez chwilę
W bezruchu

Jestem...

Martwiąc się




Powoli wraca spokój
Choć serce tak głośno
Oddycha...

Ostatnie dwa dni, bardzo trudne i ciężkie. Dziś mój kot miał operację. Wiem, dla kogoś kot to kot. Dla mnie mruczący Przyjaciel. Jutro obchodzi 10 urodziny. Może to głupie i banalne, ale nie wstydzę się tego, że kocham zwierzęta. Kocham swojego kota https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f6c/1/16/2764.png<3


Nie jest łatwo


Nie jest łatwo
Przedzieram się
Rozrywając chwile

Moje dłonie podrapane czasem
Nie narzekają chwytają wszystko
Trzymając delikatnie niczym motyla

Opuszki pieką wspomnieniem
Jednak nie zrażam się chcę mieć
Kontrolę nad sterem mojego życia

To nic że piecze i momentami mam dosyć
Nie ważne - nie liczy się ból ani strach
Ciekawość ona gna mnie w przód

Patrzę w niebo


Patrzę w niebo
Wierzę że gdzieś tam
Jest moja gwiazda
Widzi i słyszy moje myśli

To ona jest odpowiedzialna
Za spełnienie moich marzeń
Uśmiecham się choć nie wiem
Gdzie jest nie widzę jej

Wiesz to fajne uczucie
Wiedzieć że gdzieś tam
Jest ktoś kogo obchodzi czy
Uśmiechasz się jesteś szczęśliwa

Dowód


Ja i moje myśli
Upchane w walizki
Prowizorycznej poezji

Amatorszczyzna która
Daje odskocznię od rzeczywistości
Pozwalając mi przybierać różność

Słowa stanowią mój podpis
Pozostaną pamiątką stanowiąca
Dowód mnie tego co czułam

Ukryta


Ukryta
Wśród wysokich traw
Nagrzanej bieli piasku
Wypowiadam marzenia

Cicho nieśmiało
Tak żeby nikt nie słyszał
Zawstydza mnie wiatr
Który słucha moich myśli

Onieśmiela mnie jego obecność
Przez to nie mogę być sobą
Nie lubię być pod obstrzałem
Obserwacji

Jednak teraz tu
Ukryta
Wśród wysokich traw
Nagrzanej bieli piasku
Wypowiadam marzenia

Mój szept


Mój szept
Wyciera się
O twój oddech

Czerwień warg
Pocałunkiem
Odbija tęsknotę

Rozkosznych
Pragnień spisanych
Testamentem zmysłu

Szukam ust
Lubieżnie pobieżnie
Zabieram ich smak

Wycieram twarz
Twoim nagim spojrzeniem
Ty odwzajemniasz

Tresura pożądania
Przyprowadza obłęd
Oddalając dyscyplinę

Nie ukrywam już
Tego czego chcę
Tańczę całuje i pragnę

Znaczyć zero


To wszystko
Wydaje się być
Tylko snem

Wczoraj tłum
Dziś samotność
Potyka się o pustkę

Jak to jest znaczyć zero
Teraz już wiem
Nie znaczę nic

Nie został nikt
Kto podałby dłoń
Ciągnąc w przód

Zastanawiam się gdzie
Oni wszyscy są
Ci "na zawsze" po wieczność

Jestem sam
A może zawsze byłem
Porzuconą niewidocznością


Do punktu wyjścia


Samotność
Ucieczka donikąd
Banalna podróż
Oddalająca ludzi
Od tłumu

Niekiedy potrzebna
Czasami stanowi
Przekleństwo odosobnienia
Rujnujące system odporności
Naszej wrażliwości
__________

Teraz tutaj walczę
Siedzę w totalnej rozsypce
Próbując nie zadzwonić
I spytać co tam u ciebie
Komu teraz mówisz nasze
Słowa

Zapadam w letarg milczenia
Potrafię godzinami patrzeć w coś
Co stanowi nieistotne nic
Później kołyszę się udając
Silność rozgoryczona wracam
Do punktu wyjścia

Ubrana w perfumy


Przygotowała się
Leżąc w wannie zaplanowała
Każde słowo które wypowie

Ubrana w perfumy
Czekała obserwując
Leniwe wskazówki zegara

Ociągając się udając że nie myśli
Obserwowała każdą rzecz szukając
Niedopracowania w szczegółach

Minuty stały się wiecznością
Niebo zmieniło trzykrotnie kolor
A wino stało się chyba dojrzalsze

Nie przyszedł

Nie wie kiedy zasnęła a może
Nie spała czerń rozmazanych oczu
Rozpuściła rzeczywistość


nie ma nic gorszego niż wystroić się i czekać

Manewry na poligonie życia


Pozwól mi choć na chwilę
Wypisać się z życia
Wyjść niezauważonej

Przerasta mnie codzienność
To planowanie jutra
Analizowanie wczoraj

Podsumowania zawsze
Dają minus albo taki ze mnie
Matematyk

Staram się ale mój kontrakt
Emocjonalny podpisany został
Bezterminowo

Ugrzęzłam w nieścisłościach
Zapominając o uczuciowych
Manewrach na poligonie życia

Umieramy rodząc się grzechem


Szukam zrozumienia
Potykam się o nicość
Która fałszywie podstawia
Przeszkody

Jestem złośliwa
Choć to boli mnie
Odbijam piłeczkę
Ranię ją brakiem uśmiechu

Później obserwujemy się
Wzajemnie podlizując
Dobrym gestem - wychodzimy
Na prostą machając sercem

Później tracimy sens
Popadamy w niełaskę wiary
Szukamy ratunku w pocieszeniu
Umieramy rodząc się grzechem

Kotwica szczęścia


Mając marzenia
Budujesz okręt
Przetrwania

Ze snów stawiasz żagle
Dmuchając na szczęście
Ruszasz w rejs

Czerpiesz radość
Z przypadkowych uśmiechów
Złapanych w motylową siatkę

Uczysz się przetrwania
Rozkoszując smakowitości
Przyjaźni

Szukasz drogi powrotnej
Do oazy poprzednich westchnień
One przywołują kotwicę szczęścia

Dzieci, dorośli


Dzieci
Mają w sobie taką ufność
Wiarę w to że się uda

Dorośli
Zatracili ją wieszając
Pranie z rozdartych nadziei

Gubią się w labiryncie
Niespokrewnionych szans
Tkając pajęczynę z niepewności

Szkoda
Obserwując dzieci tyle
Możemy się nauczyć
Dzieci, nieoceniony skarb. Tyle w nich spontaniczności, szczerości a ile nauki. Tylko obserwować i brać przykład

Pora iść


Pora iść
Zbieram się choć
Niechętnie mi

Tyle spraw
Tyle chwil
Milion myśli

Nie odwracam się
Bo wiem ulegnę
Pozostanę

Żałuję wielu słów
Choć za niektóre dziękuję
Zapamiętując

Szkoda mi nieotwartych drzwi
Pozostawionych szans które
Teraz pozostawiam bezpańsko

Cóż takie życie
Nie można mieć wszystkiego
Nauczyłam się już


Przemijanie. Rozmyślamy, zastanawiając się jak to będzie, przecież będzie. Nie będzie tylko nas a reszta przetrwa

Tyle tylko potrafię


Przepraszam
Nie potrafię opisać
Twoich słów ubieram
Skromnie w swoje myśli

Zrozum
Nie jestem poetą
Oni znają tyle słów
Ja stawiam bazgroły

Wybacz
Oszukuję siebie
Wmawiając że potrafię
Nic nie potrafię

Błąkam się
Tułając po rozrzuconych
Wersach zapomnianych
Chwil - chwytam je

Tylko tyle potrafię ...

Z miłości do swojego kota


Nie lubię tych dni
One przychodzą
Nieproszone
Rozsiadają się
Przynosząc strach

Wtedy płaczę chowając
Twarz w drżących dłoniach
Tak bardzo się o ciebie boję
To nic że wzbudza to innych
Śmiech

Zrozumie ten kto drżał o zdrowie
Swojego przyjaciela a ty niewątpliwie
Nim jesteś to nic że tylko mruczysz
Dla mnie jesteś szczególny

Z miłości do swojego kota...


Tak mój kot jest niezwykle cenny dla mnie. Teraz choruje a ja siedzę i martwię się. Dziwne? Zrozumie ten, kto kocha zwierzęta. Ja kocham.  Nie wstydzę się tego

Pejzarze nieokiełznanych wspomnień


Niekiedy nasze marzenia
Są tak nierealne niczym sny
Nieświadomie wyciągamy dłoń
Po coś co stanowi niemożliwość

Pomijamy coś co stoi obok
Chcemy więcej i więcej
Stale podnosząc własna poprzeczkę
Nie pośrodkujemy szans

Szkoda bo bujając w fantazji
Omija nas tyle innych rzeczy
Które mogłyby dać nam cudne
Pejzaże nieokiełznanych wspomnień
Fajnie mieć marzenia. Najgorzej jednak zatracić się i przeoczyć to, co jest obok nas

Chęć posiadania


Wiesz bo tu nie chodzi
O to by kupić i mieć
To nie chęć posiadania
Ma dawać radość

Tu chodzi by dostrzec
Znaleźć niewidoczne nic
Które w twoich oczach
Przybiera ogrom cudu

Uwierz to nie musi być
Jakieś tam wyszukane piękno
To może być mała błahostka
Wyrwana z obrazów codzienności

To ona zapisana w kalejdoskopie
Naocznych obrazów ma stanowić
Najwyższy wymiar doskonałości
Tego co jest nierealnie wyjątkowe

O życiu słów kilka

W ramionach Ukryło się człowieczeństwo Przytulne przetrwało wieczność O życiu słów kilka... chciałam jabłko dostałam ogryzek miało...