Są dni kiedy
Zwyczajnie wysiadam
Mam dość
Wstaję obiecując sobie
Odpuszczę
Ale nie da się
Filozofia tych wszystkich
Pożal się boże znawców
Łamie kręgosłup gdy obojętnie
Próbuję wyminąć teorie
I tak codziennie
Grzecznie zamykam gębę
By nie powiedzieć nie urazić
Choć w środku temperatura
Osiąga wrzenie a oni nie
Mają skrupułów by powiedzieć
Tego co chcą
Dziwne czasy i ta przeklęta
Moja grzeczność
Zwyczajnie wysiadam
Mam dość
Wstaję obiecując sobie
Odpuszczę
Ale nie da się
Filozofia tych wszystkich
Pożal się boże znawców
Łamie kręgosłup gdy obojętnie
Próbuję wyminąć teorie
I tak codziennie
Grzecznie zamykam gębę
By nie powiedzieć nie urazić
Choć w środku temperatura
Osiąga wrzenie a oni nie
Mają skrupułów by powiedzieć
Tego co chcą
Dziwne czasy i ta przeklęta
Moja grzeczność
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz