niedziela, 24 lipca 2016

Pocztówka z wakacji

Kochane Małe Istotki!

Pytacie mnie często, jak to było z moimi wakacjami. 

Postanowiłam wysłać do Was pocztówkę z wakacji z moim wspomnieniem. Niech moje słowa przyprowadzą do Was uśmiech i radość..


Zamykam oczy i wracam do czasów dzieciństwa..Przypominam sobie, jak bardzo czekałam na wakacje, na "luz" od szkoły. Kiedy to po otrzymaniu świadectwa pobiegnę z wypiekami na twarzy do domu rzucając plecakiem w kąt na CAŁE DWA MIESIĄCE.. Koniec lekcji!. Stop znienawidzonej matematyce!...
Wreszcie czeka mnie zabawa i to od rana do wieczora.
Świadectwo nie było najgorsze choć mama oczekiwała czerwonego paska, ale jak miałam go osiągnąć, jak tyle się przecież działo, a dwa obciach tak się uczyć, skoro inni też odpuścili sobie...
Przebrana w wygodny strój( spodenki, bluzka i trampki) nie mogłam się już doczekać kiedy pobiegnę na podwórko do innych dzieci. Niestety mama miała inne plany wobec mnie...zaproponowała mi pomoc w kuchni "gdyż przecież mam już czas". Otrzepało mnie aż z nerwów, jednak postanowiłam nie dać się jej"sprowokować" z 'najbardziej wymuszonym uśmiechem odpowiedziałam, że oczywiście pomogę...Praca w kuchni paliła mi się w rękach. Mama uradowana, co chwilę wychwalała mój "zapał", proponując, że codziennie mogę jej pomagać. Tego było już za dużo. Walcząc żeby nie "eksplodować" zerkałam ukradkiem w okno szukając swoich koleżanek. szczerze mówiąc to nawet nie słuchałam tego, co mówi mama, ponieważ chciałam jak najszybciej opuścić miejsce, w którym obecnie byłam. W końcu usłyszałam: Koniec, Kochanie możesz iść się pobawić " ...Nareszcie te słowa dodały mi skrzydeł...Pędem rzuciłam się w stronę drzwi ...Wpadając prosto na tatę..Tata z przyklejonym uśmiechem na ustach przemówił: "A dokąd to tak pędzi mój Misiaczek ( szczerze nienawidziłam, gdy mnie tak nazywał, czując w podświadomości cd dalszy jego słów)...Padły bardzo szybko, stawiając moje ciało do pionu...Szykowała się kolejna POMOC...Tak i ponownie ja miałam być POMOCNIKIEM. Tylko tym razem ...na ogródku. Wakacje, upał, koniec szkoły a ja nic tylko pomagam..Niezastąpiona osoba..Chciało mi się już nie płakać tylko wyć. Odwróciłam głowę szukając wsparcia w osobie rodzicielki, ale Ona miała tak cudownie przyklejony uśmiech, że zrozumiałam. Amen - poległam!. Naburmuszona wydusiłam z siebie, że idę na ogródek. Chyba nie muszę mówić, jakie myśli mną targały, ile nienawiści spłynęło pod adresem ogródka ( a mieliśmy cudowną działkę). Droga z domu na działkę upłynęła błyskawicznie. Idąc spotkałam jeszcze "swoją paczkę". Niestety zaślepiona złością tylko odburknęłam krótkie "Cześć" nie zatrzymując się koło nikogo. Chyba widzieli mój stan, bo nikt nie zdobył się na odwagę zatrzymać mnie. Praca na ogródku daje tyle satysfakcji - te słowa doprowadziły mnie do szewskiej pasji...Dzięki Bogu, tata nie zorganizował zbyt dużo pracy, więc uwinęłam się szybko...Później obiad i wreszcie WAKACJE..

Napisałam Wam Kochane Istoty o tym, ponieważ chcę żebyście wiedziały,że my Dorośli też byliśmy kiedyś dziećmi i mieliśmy ( może to dziwne) takie same odczucia, jak i Wy. Złościły nas podobne jak Was rzeczy i sytuacje..Dziś wywołuje to uśmiech na mojej twarzy, ale wtedy....

 Więc, kiedy mój Syn ma wakacje, a ja proszę Go o "pomoc" ...Rozumiem, co  nim targa, poznając ten " niepowtarzalny ton głosu" oraz słysząc ' mocno zaakcentowane ulubione słowo dzisiejszej młodzieży ---ZARAZ

Pozdrawiam Alex ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O życiu słów kilka

W ramionach Ukryło się człowieczeństwo Przytulne przetrwało wieczność O życiu słów kilka... chciałam jabłko dostałam ogryzek miało...