Po bezdrożach
Bezludnych polach
Kroczy ona
Dumna i wyniosła
Mistrzyni swojego
Rzemiosła
Jej oczy płoną
Rządzą zdobyczy
Zawsze gotowa
Do pracy zgłasza
Swoje działanie
Bo urlopy są nie dla niej
W letniej sukience ubrana
Z rozczochraną fryzurą
Idzie i żniwo swoje zbiera
W ręku sierp bezwładnie wisi
Niech cię to nie zmyli ona
Sprawnie nim włada
Przekrwiony nieruchomy wzrok
Równy stanowczy krok
Długie zaostrzone szpony
Ot cała ona
Nie zna litości i nie gustuje
W ziemskiej miłości
Gdy ja spotkasz
Wzrokiem uciekaj
Nie wykupisz u niej
Czasu ani wyrozumiałości
Ona z tego żyje to jej
Niechlubne zajęcie
Bezludnych polach
Kroczy ona
Dumna i wyniosła
Mistrzyni swojego
Rzemiosła
Jej oczy płoną
Rządzą zdobyczy
Zawsze gotowa
Do pracy zgłasza
Swoje działanie
Bo urlopy są nie dla niej
W letniej sukience ubrana
Z rozczochraną fryzurą
Idzie i żniwo swoje zbiera
W ręku sierp bezwładnie wisi
Niech cię to nie zmyli ona
Sprawnie nim włada
Przekrwiony nieruchomy wzrok
Równy stanowczy krok
Długie zaostrzone szpony
Ot cała ona
Nie zna litości i nie gustuje
W ziemskiej miłości
Gdy ja spotkasz
Wzrokiem uciekaj
Nie wykupisz u niej
Czasu ani wyrozumiałości
Ona z tego żyje to jej
Niechlubne zajęcie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz