Próżnia
Wypełniona lożą szyderców
Idąc czuję suszę wywieszonych
Języków czekających by oderwać
Malutki kęs moich wartości
Rozszarpać dobroduszność
I beznadziejną ufność która
Pachnie parafiną moralności
Utykam próbując biec
Nie patrzę im w oczy
By nie zaszczepiły we mnie
Wynaturzonej bestii
Promieniowanie złośliwości
Wypycha pęcherze zajadłości
Raptownie coś błysnęło
Para przyjaznych zielonych oczu
One dają nadzieje na nowe jutro
Wyprute z bezduszności
Wypełniona lożą szyderców
Idąc czuję suszę wywieszonych
Języków czekających by oderwać
Malutki kęs moich wartości
Rozszarpać dobroduszność
I beznadziejną ufność która
Pachnie parafiną moralności
Utykam próbując biec
Nie patrzę im w oczy
By nie zaszczepiły we mnie
Wynaturzonej bestii
Promieniowanie złośliwości
Wypycha pęcherze zajadłości
Raptownie coś błysnęło
Para przyjaznych zielonych oczu
One dają nadzieje na nowe jutro
Wyprute z bezduszności
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz