Witaj , nie wiem od czego zacząć mam taki chaos w głowie, że nie potrafię zebrać w spójność myśli....
Żartobliwie powiesz mi - zacznij od początku powoli...Tylko jakoś szczerze mówiąc nie mogę go znaleźć nie wiem odkąd zaczyna się mój początek...
Świąteczny magiczny czas już za mną szczęśliwa wróciłam na 'stare śmieci'. A tu dużo miłych nowości estetycznie dużo się zmieniło..'Małe istoty' bardzo się ucieszyły z mojego powrotu zresztą wzajemnie. Biegały koło mnie szczęśliwe, że już wszystko wraca 'jak kiedyś' (czyli tak, jak było przed świętami). Każdy obdarował mnie czym mógł -dostałam piękne 'serduszkowe' rysunki, marchewki, buziaczki...No i ile było tych 'Ważnych 'opowieści, przecież tyle się zdarzyło.
Katem okiem, kiedy minął już pierwszy szał spotkania zobaczyłam, że brakuje mi jednej 'trójeczki'. Szczerze odetchnęłam, kiedy 'jedna' z niej przyszła. Była jakaś inna zgaszona i smutna. Cichutko zapytała, czy może przy mnie pokolorować obrazek, bo chce siedzieć przy mnie. Siedziałyśmy tak sobie więc we dwie -każda robiąc swoje. Po chwili zobaczyłam że 'Ktoś" podrzucił mi mały obrazek i marchewkę udając zdziwienie zapytałam skąd to: "To dla ciebie namalowałam w święta życzenia...jutro mnie już nie będzie muszę wyjechać....Tak bardzo za tobą tęskniłam.. po co te święta tyle czasu cię nie było...marchewka jest z przedszkola nie zjadłam, bo ty ją lubisz przecież". Zapadła cisza..Odwróciłam oczy w okno, bo już wiedziałam, że to ostatni nasz wspólny dzień...Zrozumiałam, że przegrałam. Nie pokonam procedur, ustaw...cholernego życia.
Głupie to pewnie mi powiesz...Wiem,wiem masz rację nie 'moja Istota', a ja rozklejam się. Matka ma w nosie w spokoju dalej sączy procentowe trunki myśląc, że od jutra ma' problem z głowy' i w spokoju może oddać się swoim przyjemnościom, a ja siedzę jak struta i myślę. Boże nie pierwszy to mój raz..kiedy " Małe Istoty"zabierane są do placówki, a ja czuję ciągle taki sam ból..za każdym razem tak samo rozsadza mi serce. Siedzę i łzy same z oczu płyną...Nie mogę ich opanować. Tak, wiem minie - świruję. Może faktycznie nie nadaję się do tego co robię?. Powinnam dać sobie spokój, albo się w końcu uodpornić? Tylko łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić. Najstraszniejsze dla mnie jest to, co dziś usłyszałam od babci: powiedziała mi, że " Małe istoty " tak strasznie płakały" Na co ja odpowiedziałam, że mogę sobie tylko wyobrazić - są takie małe. Babcia spuściła oczy i powiedziała: " Nie rozumiesz one płakały za Tobą, bo ciebie nie zobaczą , nie za matką i domem".
Tyle osób dziś było, a ja czułam dziwną pustkę drażni mnie wszystko. Szukam, czekam wyglądam...Drzwi głuchym odbijają się echem...
Siedzę i wiem muszę się zebrać załatać <3 i wrócić do życia. Tylko to takie trudne, wiem potrzebuję czasu. On załatwi wszystko. Wyciszy i uśpi...tylko kiedy ten czas nadejdzie
Alex