Nadciągał wieczór. Delikatna szarość przyciemniła dzień. Mżawka przyprowadziła zimno, które zaakcentowało koniec lata. Nieuchronnie zbliżała się jesień.
Na ulicy powoli cichło życie, a miasto powoli szykowało się jakby do snu. Jakiś pan ubrany na czarno kupował gazetę. Nonszalancko kłaniając się sprzedawcy. Naraz świst przyciągnął wzrok w stronę zbliżającej się lokomotywy. Ciężka maszyna sunęła leniwie po torach tocząc obłoki pary/ Kłęby dymu wystrzelone niczym salwa rozproszyły się nad dachami budynków. I tylko blask latarni odbijał lakier lokomotywy. Powoli kończył się dzień...
Nie da się nikogo podrobić, skopiować, odwzorować, odtworzyć. Każdy z nas jest indywidualnością samą w sobie nie tworem stworzonym na czyjeś podobieństwo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz