czwartek, 27 kwietnia 2017

Odrodzenie



Gdybym mogła
Odfrunęłabym tam
Gdzie nie kończą się
Myśli
Na równiku spotkań
Nowych zdarzeń utkam
Tiulowe wspomnienia
One zaszczepią we mnie
Nowe siły które wyciągną
Odrodzenie

O samotności



Samotności
Nie da się zrozumieć
Można nauczyć się z nią
Żyć
Im szybciej oswoisz się
Z otaczającą pustką tym
Szybciej uodpornisz się na
Czas
A uwierz będziesz czuł
Brzemię jego nadmiaru
Każdy dzień wydłuży się po
Wieczność
Kiedyś obok mnie był tłum
Dziś siedzę tutaj sam
Na stole elegancka wieczerza
W krtani dusi jej smak
Iluzja wspomnień
Doprowadza do szaleństwa
Obłędu myśli- dlaczego odeszli
Brak ich dziś
Tyle się przecież mówi
O porzuceniu że to nie ludzkie
Nie moralne dorzucając
Puste słowa o wierze
Jestem przykładem że
O wszystkim decyduje chwila
Zgasł płomień zapalonej świecy
Pora spać - jutro kolejny dzień

Podniebne schody



Niebo już
Przygotowało schody
Wyścielone puchem chmur
Pieszczą stopy które delikatnie
Z obawą stąpają uważnie
Rozważają każdy stopień
Patrząc w błękit przestworzy
Oślepiający blask zachęcająco
Macha w twoim kierunku ręką
Odwzajemniasz niewidoczny
Uśmiech który wydaje ci się tam
Niby widzieć
Jesteś coraz wyżej i bliżej
Czujesz jak spada z ciebie
Brzemię życia
Promienie rozgrzeszają z grzechów
Tuląc ciepłem świdrują w tkankach
Znika ból ostatnie spojrzenie nie zostawia
Złudzeń - coś właśnie dobiegło końca

Obraz Małego Księcia



Wygoń ze mnie
Obraz Małego Księcia
Karz mi zapomnieć czekać
Licząc przed snem obietnice
Nie wytykaj palcem wszystkich
Moich potknięć tylko dlatego że
Wierzysz w swoje szanse
Nie zabieraj mi obrazów z wyobraźni
One powieszone na strunach marzeń
Schną odmierzając czas przyszłości
Pozwól mi znaleźć moja planetę
Przyjaciela Lisa i dozgonną miłość- Różę

Przegrałam bitwę



Przegrałam bitwę
Nie zatrzymałam
Miłości
Ona bez żalu odeszła
Nie zostawiając mi żadnych
Złudzeń
Nie jestem przygotowana
Na tkwienie w samotności
Potrzebuję czyiś oczu
Niech monitorują moje serce
Niech martwią się i opiekują mną
Niech zasypiają i budzą się ze mną
Cisza chłosta pejczami rozdarcia
Pogruchotane emocje skamieniały
Wspomnienia gniją z pamięci tego, co było

W pustkowiu



W pustkowiu
Codziennych zdarzeń
Jestem tylko małym listkiem
Opadłym z ogromu spraw
Tułam się popychany wiatrem
Nigdzie nie pozostając dłużej
Choć przywiązuję się do miejsc
Znikam oderwany z matni zdarzeń
Szara nicość wsysa mnie
Połykając moją bezradność
Nie panuję nad całym otaczającym
Chaosem niebezpiecznych sytuacji

O życiu słów kilka

W ramionach Ukryło się człowieczeństwo Przytulne przetrwało wieczność O życiu słów kilka... chciałam jabłko dostałam ogryzek miało...