Pazurami ziemię w myślach
Na boki odrzucam
Myślami głębiej wertuję
Niby czuję już wieko
Trumny spróchniałej
Zapadłej w czarnej mogile
Na wieki ziemią przysypaną
Ściągam usypaną pierzynę w
Szale kopię zacieklej
Szybciej i głębiej
Rozwalam tą ziemię
Bezczeszczę to miejsce
Przez księdza wskazane
Nie przeze mnie podyktowane
Chcę jeszcze raz dosięgnąć
Twego widoku
Jestem u kresu fizycznej mocy
Kopię jakbym chciała wpuścić
Po raz ostatni dla Ciebie słońce
Ogrzać nim czule
Gwoździe żalu solidnie w
Wieko są wbite nawet
Tęsknota zdwojona ich
Nie wyszarpie
Opadam bezwładnie
Przecież nie mam
Boskiej mocy
Na boki odrzucam
Myślami głębiej wertuję
Niby czuję już wieko
Trumny spróchniałej
Zapadłej w czarnej mogile
Na wieki ziemią przysypaną
Ściągam usypaną pierzynę w
Szale kopię zacieklej
Szybciej i głębiej
Rozwalam tą ziemię
Bezczeszczę to miejsce
Przez księdza wskazane
Nie przeze mnie podyktowane
Chcę jeszcze raz dosięgnąć
Twego widoku
Jestem u kresu fizycznej mocy
Kopię jakbym chciała wpuścić
Po raz ostatni dla Ciebie słońce
Ogrzać nim czule
Gwoździe żalu solidnie w
Wieko są wbite nawet
Tęsknota zdwojona ich
Nie wyszarpie
Opadam bezwładnie
Przecież nie mam
Boskiej mocy