Trudno mi dziś powiedzieć jak się czuję.
Może wcale się nie czuję?
Chyba zwalę to na jesień.
To ona swoją chandrę wprowadziła.
Popatrzyła, nosem pokręciła
i wolno w świat puściła.
Chandra okrąg zakręciła,
jak tornado w nasze serca uderzyła.
Namieszała, zamieszała,
i w naszych żyłach popływała.
Opłynęła całe ciało
z dołu w górę,
z góry w dół.
Całą krew nam zakaziła,
swą kąpielą namąciła.
Czekam, aż znudzona tą zabawą
znajdzie sobie jakieś ujście.
Jutro w sobie siły zbiorę
nieproszoną ją pogonię.
Dzisiaj nie mam na to jednak mocy
chociaż tyle mam roboty.
Może wcale się nie czuję?
Chyba zwalę to na jesień.
To ona swoją chandrę wprowadziła.
Popatrzyła, nosem pokręciła
i wolno w świat puściła.
Chandra okrąg zakręciła,
jak tornado w nasze serca uderzyła.
Namieszała, zamieszała,
i w naszych żyłach popływała.
Opłynęła całe ciało
z dołu w górę,
z góry w dół.
Całą krew nam zakaziła,
swą kąpielą namąciła.
Czekam, aż znudzona tą zabawą
znajdzie sobie jakieś ujście.
Jutro w sobie siły zbiorę
nieproszoną ją pogonię.
Dzisiaj nie mam na to jednak mocy
chociaż tyle mam roboty.