Blada twarz, nieobecny wzrok, chwiejny
krok..
Cała Ty..
A taka miła zawsze byłaś,
tak się pięknie nosiłaś.
Za nim pierwszy raz żyłę swą napełniłaś,
plugawą strzykawką swe życie zatraciłaś.
Ojciec i matka zmysły potracili, gdy po nocach za Tobą chodzili.
Szukali, tak mocno płakali.
Ukryłaś przed nimi swój wzrok,
schowana w narkotycznym śnie, mocno odprężona.
Niczym dzikie zwierze na nocne niebezpieczeństwa narażona.
Dumna, obojętna, tkwiłaś w używkach toni.
Rodzice wołali, pomocy wszędzie szukali.
Zamknęłaś przed nimi swoje serce, jak oczy w obłędzie.
Olałaś ich miłość, zdeptałaś nadzieję.
Wszyscy się martwią, lecz Ty z drwiną się tylko śmiejesz...
Cała Ty..
A taka miła zawsze byłaś,
tak się pięknie nosiłaś.
Za nim pierwszy raz żyłę swą napełniłaś,
plugawą strzykawką swe życie zatraciłaś.
Ojciec i matka zmysły potracili, gdy po nocach za Tobą chodzili.
Szukali, tak mocno płakali.
Ukryłaś przed nimi swój wzrok,
schowana w narkotycznym śnie, mocno odprężona.
Niczym dzikie zwierze na nocne niebezpieczeństwa narażona.
Dumna, obojętna, tkwiłaś w używkach toni.
Rodzice wołali, pomocy wszędzie szukali.
Zamknęłaś przed nimi swoje serce, jak oczy w obłędzie.
Olałaś ich miłość, zdeptałaś nadzieję.
Wszyscy się martwią, lecz Ty z drwiną się tylko śmiejesz...