Lubię tę swoją wysokość, stąd najpiękniej wygląda nocą
miasto.
Oświetlone na chwile przywołuje nostalgię.
Szybko odrzucam tę przelotną jakże myśl.
Boję się jej, bo znowu wyrwa mnie z mojego snu.
Wstaję, nie patrzę.
Wiem.....Siedem pięter w dół!
Zamykam oczy, rozciągam na boki ręce.
Wiatr dmucha mi w twarz, łaskocze nos.
Rozkoszuję się tą chwilą, mierności mojego czynu.
Jestem jak bohater w blasku fleszy.
Nawet księżyc swym złotym rogalem naznacza jasnością mą
obecność.
Chowam się, walczę o anonimowość.
W dole słyszę przyspieszone kroki.
Ktoś biegnie. Może mnie zna?
Serce kołacze, wyrywa z letargu.
Dusza na pół rozdarta, podejmuje cichą walkę.
Skoczę - nie skoczę?!
Diabeł tak mocno kusi...