Jestem sterem własnego okrętu
Trzymam kurczowo
Płynę
Po drodze
Czasami czyjś śmiech mnie
Zatrzyma
Przez chwilę na boki pokołysa
Niekiedy cierpienie do odwrócenia
Wzrok mój zmusi
Zatrzymuję swoje nieruchome oczy
Płaczę
Wzruszenie potrzepie mym wnętrzem
Ludzki dramat pcha mnie
Jakby na skały
Wtedy siła nadzei
Maszt opanowania stawia
Wywiesza białą falgę
Tęsknoty
Szukam na oślep
Latarni - czyjejś dłoni
Bezpiecznej przystani
Która mnie złapie
Gdy wpadnę do zimnej
Wody
Kłopotów toni
Zmusi do postawienia
Żagla i
Rozsądek ponownie
Kurs mój do przodu
Nastawi
Trzymam kurczowo
Płynę
Po drodze
Czasami czyjś śmiech mnie
Zatrzyma
Przez chwilę na boki pokołysa
Niekiedy cierpienie do odwrócenia
Wzrok mój zmusi
Zatrzymuję swoje nieruchome oczy
Płaczę
Wzruszenie potrzepie mym wnętrzem
Ludzki dramat pcha mnie
Jakby na skały
Wtedy siła nadzei
Maszt opanowania stawia
Wywiesza białą falgę
Tęsknoty
Szukam na oślep
Latarni - czyjejś dłoni
Bezpiecznej przystani
Która mnie złapie
Gdy wpadnę do zimnej
Wody
Kłopotów toni
Zmusi do postawienia
Żagla i
Rozsądek ponownie
Kurs mój do przodu
Nastawi