sobota, 31 października 2015

" Trampolina uczuć "

Na trampolinie uczuć
Wszystko zdarzyć się może
Możesz radość ponieść
Wysoko by zaraz
Spaść w dół smutku
Rozpaczy
Możesz zakręcić łez
Huśtawką
Kołować w euforię
Ponownie wpadając
Sam nie wiesz już
Co i kiedy na
Emocjonalnej huśtawce
Się zdarzy
Siedzisz na niej i
Uczuciami żonglujesz
Stój! - odwraca od niechcenia swe oczy
- Ktoś Ty?
- Ja śmierć jestem- krwiożerczo odpowiada bestia
- Po coś tu przyszła?
- Widocznie Kogoś szukam
- Nie proszona tu jesteś. Nikt Ciebie nie czeka. Odejdź!
- Odejdę jak przyjdzie pora
- A kiedy ona nadejdzie?- ponownie pytam potwora
- Kiedy oczy me znajdą, to czego szukam
- Nienachapana, bezczelna! - wyzywam w obłędzie
-.............nic nie odpowiada. Znika
Śmiech jej gardłowy przerażeniem mnie dusi

" Karol & Kociaki "

Karol & kociaki
Jest pewien chłopak
Co koty z ulicy ratuje
Wyłapuje je wszystkie
I w klatki sortuje
Domu im szuka
Ciągle wśród nich buszuje
Miski z mlekiem od rana
Do nocy napełnia
Nigdy nie narzeka
Wraz z kolegami nowe
Szanse im nakręca
Widać, że ta praca Go do
Życia napędza
Kocha puszyste
Futerkowe stworzenia
Te duże i te małe
Kocie, psie, lisie
Nawet żabie
Z sercem im
Codziennie usługuje
Swoją pracą nam
Przypomina o cierpieniu
Tych co mówić nie mogą
Dzięki Takim jak Oni
Ludzie nie zapominają
Po co warto mieć <3

Z dedykacją: Dla Tych co futrzakom ofiarują swe <3

" Zmysłowa Krolowa "

Zmysłowa kobieta
Tak piękna
Swoim urokiem
Kusząca
Przyciąga spojrzenia
Zatrzymuje na sobie
Wszystkie oczy
Gibka Jej postać
Seksownie się kołysze
Erotycznie swoje
Lisie wcielenie niesie
Jej oczy hipnotyzują
Magnetyzmem uwodzenia
Najczęściej spotkasz Ją
W nocy gdy
Dumna pewnością
Swą kroczy
Zmysłowością kusi
Kobieta szalona
Pięknem niedościgniona
Seksowna w każdym calu
Uwodzi jakby bez żalu
Kobieta seksowna
Kobieta zmysłowa
Nasza
Zmysłowa Krolowa

Inspiracją były zdjęcia bardzo pięknej Dziewczyny

" Halloween "

Anglosaskie pradawne dziś święto
Nie każdy o nim chce jednak pamiętać
Jedni radują się i w głos krzyczą
Cukierek albo Psikus!
Inni pukają się w czoło
Na Chrystusa powołają swe
Chrześcijańskie oblicze
Machają rękami i przeganiają
Diabelskie oblicze
Tylko dzieci niczym niezmącone
Dynie wycinają i po cukierki
Po sąsiadach biegają
Stroje szykują i buzie strasznie malują
Chodzą ulicami na strachy wyszykowani
I straszą przechodniów groźnymi minami

" Czarownica "

Czarownica
Z natury jest straszna
Strojem swym czarnym wszystkich
Onieśmiela
Kroczy po świecie i straszy
Sobą wszystkie dzieci
Legendy o niej krążą różne
Że w domku na kurzej nóżce mieszka
Kota czarnego na ramieniu nosi
Że do pieca zapchała
Jasia z Małgosią
Swą miotłą wszystkie zło na
Świat Wymiata
Nie straszna jej z cierpienia zapłata
Straszą nią w każdym świata zakątku
Wszędzie jest znana
Popularność jej chyba służy
Bo w takie dni jak dziś
Za celebrytkę robi
Nie upiększa gęby swojej
Kolorowym malowidłem
Jeno czarnym mazidłem
Nakreśli smugi węglowej
Poczwary nos długi zwiesi
Na kwintę
Tak koszmarnie odstrojona
Swą miotłę szykuje i
Na halloween odlatuje

" Zabawa duszą "


Śmiercionośna panienka
To przez nią
Tyle oczu płacze
To ona ten ból w
Duszy świdruje
Żalem potęguje i
Upływem Czasu
Nie uspokaja
Zimnym dotykiem
Nas głaszcze jakby
Naszą czujność
Uspać w niewiedzy
Niezawinionego
Cierpienia chciała
Zabawia się naszymi emocjami
Szasta żalem i smutkiem
Na prawo i lewo
Nie wzrusza jej
Nasze kamienne
Przy grobie oblicze
Bawi się rozjuszona
I ani myśli poprzestać
Tej bezsensownej
Wyliczance
Postawiona naszym
Krzykiem do pionu
Na chwilkę milknie

Skruszona
Dziś od rana w duszy
Tęsknota mnie wierci
Świdruje piłuje
Uczucia wertuje
Miesza radość
Ze smutkiem
Strach miksuje
Z żalem
Chyba nakręca
Mnie na jutrzejszą
Cmentarną wizytę
W ten świat ciszy i spokoju
Myślę, że chwila
Modlitwy, zadumy
Nad grobem bliskich
Mej duszy cmentarz ukoi

" Światło wspomnień "

Płonie światło wspomnień
Płonie
Chłonie ciepło duszy
Serce pamięcią ogrzewa
Przywołuję w pamięci
Widokówki z życiowych
Zdarzeń
Wirują w myślach uczucia
Tych historycznych
Wydarzeń
Czas ich nie grzebie
Są wieczne dla nas
Tak ważne
Czule pielęgnowane
Ostudzone ale
Nie pogrzebane
Wiesz co jest w Tobie
Najgorsze?
- Co?
- To, że jak zaczniesz się
śmiać to nie możesz przestać
- No i co?
- Przestałaś się tak śmiać

" Porządek w duszy "

Negatywizm mej wewnętrzności
Chyba wraz z jesiennymi
Liści odchodzi
Przywołuję inne
Natchnienie
Pozytywniejsze
Nastawienie
Wietrzę swą duszę
Ładuję na nowo serce
Wyprałam nostalgiczną żałość
Tylko jeszcze listopad pewnie
Mnie troszkę przygnębi
Do zadumy przywoła
Pamięć, Tych, Których
Nie ma przypomni
Dla siebie
Dla zdrowia
Posprzątam jednak
Duszy smutek
Tęsknotę utulę
I radością pożyję
Dziś ostudziłam nerwowość
Poskromiłam niepewność
Wyjałowioną wyjęłam
Radość
Innymi oczyma
Spojrzałam w świat
Pobudziłam macki
Wszystkich mych
Zastanych myśli
Ukierunkowanych
Tęsknotą otrzepałam
Ból z cierpienia
Postawiłam ster
Nadziei i na białym
Żaglu optymizmu
Wypłynęłam Ku
Nowym chęciom

" W listopadzie "

W listopadzie
niebo ciągle
Płacze przywołuje tęsknotę
Żalem serce ściska
Wzruszenie pamięć
Wyciska przywołuje
Nieczytelne obrazy
Twarze tak ważne
Teraz uspane
Ziemią przysypane
Wszystko to niby
Kiedyś
Pali jakby wczoraj
Pamiętasz głosy
Słyszysz dawne słowa
Czujesz skóry dotyk
Zmrożony teraz
Odleżynami
Przeleżenia w
Ziemi zastygnienia
Wycierasz oczu łez
w ręku delikatne
Światełko zapalonego
Znicza płonie
Stawiasz go na grobowej
Płycie pięknie wypolerowanej
Łzami tęsknoty za bliską
Ci twarzą
W ciszy zostawiasz światełko
Odchodzisz

" Cmentarze "

Cmentarze nocą
Wszystkie takie rozjaśnione
Światłem pamięci
Wzruszone
Tyle łez przygarnęły
Teraz kwiatami przystrojone
Barwne jak wielkanocna
Palma dostojnie
Ciepłem wspomnień płoną
Mijasz twarze w
Zadumie pogrążone
Otumanione tym
Corocznym zbiegowiskiem
Idą przed siebie oddać
Cześć pamięci Twojej
Nieobecnej już tu Osobie

czwartek, 29 października 2015

Żałość wykruszyła mi
Optykę widzenia
Wypaliła tęsknotę
Wzruszenia
Jestem nie czuła
Zyskuję na swojej
Sile
Nie płaczę
Już tyle
Osuszyłam powieki
Wytarłam serce
W żyłam zrobiłam
Remanent
Zlikwidowałam
Pokłady naiwności
Wypłukałam je
Ze śliną
Wypuściłam

Wspólne dzieło z Kimś, kto naprawdę pięknie ubiera swoje myśli w słowa Czyimiś oczami & ja

 Czyimiś oczami  & ja

Kiedyś ją wspomnisz
I przyjdzie Ci ochota
Na kawę wpaść
Zastukasz
Drzwi niemo
Odbiją echo
Zrozumiesz że jej
Już nie ma
Odeszła
Zostanie w radiu
Stara piosenka
I kartka do połowy
Zapisana
cd......
Czyimiś oczami ... na której tak proste słowa pożegnania
wpisałaś
mamo
serce pęka na myśl o rozstaniu
i echo
w tak cholernie
pustym mieszkaniu
przytulam do serca ostatnie
wspólne wspomnienie
ostatni wspólny obiad
którego smaku już nigdy nie zapomnę
miałaś wrócić
miałaś mnie utulić do snu
pracę domową sprawdzić i
nakrzyczeć, że nie posprzątałem
z większości wspomnień
pozostała czarna plama
jednak ta kartka
do połowy zapisana:
"będę po szesnastej,
kocham
mama"


" Anielska diablica "

Nie wiesz czy bardziej chcesz
W niebie świętować
Czy w piekle urzędować
Nie masz jasnego
Sprecyzowania
Rozumiem
To trudna decyzja
Czy chcesz anielskiego
Uwielbienia
Czy piekielnego
Potępienia
Cały czas szukasz
Swojego określenia
Cząstki siebie w
Tych światach
Tak różnie
Odmiennych
Pociąga Cię dobro
Kusi też zło
Taka mała
Anielska Diablica
Emocjonalnie zniszczona
Ruszyła
Na życia pożarcie
Makijażem wsparta
Ruszyła
Wewnątrz wytarta
Ruszyła
Miotam się i miotam
Po życiu otchłani
Płynę nicością
Chodzę otwartością
Unikam zgorzknienia
Życiowego rozpieprzenia
Tańcuję wrażliwością
Zbieram kopniaki
Bierności
Swojego pogubienia
W braku publicznego
Zrozumienia
Błądzę

" Kasztanek "

Turla się kasztanek po
Liści dywanie
Toczy samotnie
Po świecie
Swoją brązowiutką kulkę
Wokół pnia kasztana
Delikatnym kopniakiem
Wspierany trzyma się
Blisko swojego drzewa
Wiatr go do przodu
Toczy po liściach
Nim jeździ
A on taki
Malutki okrąglutki
Bezbronny
Kolorkiem gorącej
Czekolady obmazany
Schowany
W kolczastej łupince
Jeżyka udaje
Taki
Malutki brązowy
Kasztanek

" Oda do poety "

Poeto mój drogi
Przecierasz pisaniem
Wszystkie drogi
Raz opisujesz krainy
Odległe pięknem
Przyległe
Kiedy indziej porę
Roku barwnie
Obsmarujesz
Zawsze jednak
Klecisz myśli w
Słowa swoje
Ubierasz
Rymujesz
Niekiedy go
Unikasz
Dusza Twa piękna
We wrażliwość bogata
Piękno Twych słów
Nigdy nie znika
W nasze wnętrze
Przenika
Serce ociepla
Duszę wzmacnia
Poeto
Jesteś naszą
Adrenaliną

" Cień życia "

Zawiesiłam się między istnieniem
a życia cieniem
Ugrzęzłam na tęsknoty
Mieliźnie
Opłukało mnie życie
Deszczu łez potokiem
Wzruszeniem osuszyło
Duszę która jak majowe
Powietrze jest natchnione
Bzu zapachem skropiłam
Potem swoje ciało
Natarłam miłości balsamem
Przerwałam ten upojny
Stan zawieszenia
Myśli zmęczenia
Zresetowałam obrazy
Wspomnień
Wczepiłam nowe
Pokłady emocjonalności
I ruszyłam przez bagna
Podłości
Niezwyciężona w swoim
Istnieniu nie będąc już
W życia cieniu

" Życie jak książka "

Kiedy otwierasz książkę
I patrzysz w jej zapisane
Karty czytasz uważnie
Przesłanie każdej ze stron
Odkrywasz podobieństwo
Ty, podobnie jak ta książka
Jesteś szczegółowo opisana
Doświadczeniem życia
Poparta nie jesteś jak
Pusta karta
W głowie wspomnienia
Spisujesz i na rozdziały
Segregujesz
Tytuły ważności ustalasz
Co zbędne z duszy
Wywalasz
Nie wciskasz zbędnego
Balastu z sercem
Ustalasz co godne jest
Na karty dnia
Swojej uwagi
Codziennie coś dopisujesz
Zbierasz te strony przez
Życie całe, by
Na koniec ostatnią
Kartę przełożyć
Czasami
Ktoś zamknie ją
Już za Ciebie
Spokojnie na półkę
Twe życie w zapisanej
Książce odstawi

środa, 28 października 2015

Bez Ciebie noc jest za ciemna
Kołdra za zimna
Pokój za duży
Powietrze za ostre
Dusza za szeroka

" Żmija "

Znowu życie podstępem
Cię omotało
Podeszło
Jak żmija z ukrycia
Wyszło
Niby przypadkiem
Tak nie na żarty się rozgościło
Szyderczym śmiechem
Oblało
Jadem podłości
Poszczuło

" Wymiana dusz "

Z hukiem zamknęły się
Serca drzwi
Futryna łez
Powiesiła kotarę
Smutku
Oddzielając tęsknotę
Od marnoty
Człowieczego knota
Nawet
Zamek współczucia
W drzwiach nie przyjmuje
Już żalu klucz
Sugeruje
Wymianę na inną z dusz
Życie podeptało
Potok słów
Przysypało
Nadzieje wzniesione
W świat wolno
Wypuszczone
Stłamszone
Z głową w dół
Dostały rozkaz
Niemego powrotu

" Głupoto - studnio bez dna "

I w momencie, gdy
Wydaje Ci się
Że wszystko wiesz
Rozumiesz
Widziałaś
To jednak
Pośpiesznie
Robisz myśli
Rozeznanie
W swoim intelekcie
Jego iloraz
Wertujesz
W głowie przeszukujesz
I w chwili, gdy
wydaje Ci się że nic
Cię nie jest już w
Stanie zaskoczyć
Jak na zawołanie
Stajesz twarzą
W twarz
W rozwoju opóźnioną
Mózgownicą okrojoną
Patrzysz w te oczy tępe
Żałosne tak, że aż miłosierne
Poddajesz się
Po tak cudownym dniu
Nie miała już nawet siły
Usiąść i płakać
Nie można żalem
Wspierać ludzkiej głupoty

" Dziecko szczęścia "

Dzieckiem szczęścia Cię nazywali
Zawsze Ci to powtarzali co dotkniesz
To przychylnością Ci świeci
Co innym w trudzie przychodziło
Ty znajdowałeś bez jakiegoś znoju
Wszystko zawsze się fajnie układało
Twoje życie w porządku się miało
Tak żyłeś spokojnie niczym
Nie obciążony przez życie
Pomyślnością pchnięty
Do dnia tego pewnego
Kiedy wszystko zmieniło się
Nagle szczęście odeszło
Radość Twoich oczu prysła
Zgubiłeś gdzieś się sam chyba
Nie wiesz kiedy i gdzie
Już wszystko nie było jasne
I oczywiste poznałeś gorzki
Porażki smak czy Cię to zmieniło
Nie pozostałeś ten sam
Może na życie większą
Ostrożność wyostrzyłeś
Dorosłeś
Przysiądź na chwilkę, odpocznij. Złap nową myśl, nowe spojrzenie. Może tego Ci właśnie w tej chwili potrzeba. Świeżego powietrza, zwykłego oddechu. Nie możesz stale z życiem się kłócić i walczyć. Niekiedy trzeba sobie odpuścić. Podzielić to, co ważne jest, co było. Pożyć tu i teraz bez pokładów negatywnych emocji. Przystopować, wyluzować...Każdemu z nas potrzebny jest taki reset od życia...Chwilowe wyłączenie...
..Puk, puk
- Kto tam?
- To ja
- Kto?
- Zbłąkane serce
- Wejdziesz?
- Boję się
- Czego?
- Że zostawisz mnie w rozterce

" Mgielna opiekunka "

Chciałam ulec dziś tej pokusie
I mgłę przyciągnąć na podusi
Niech by sobie ze mną chwilkę
Poleżała na wygodnym mym
Posłaniu
Przytuliłabym ją czule
Całe zimno bym z niej
Wyciągnęła, żeby nigdy już
Samotności nie odczuła
Przecież ona taka czuła!
Swą bladością niczym
Matka cały poranek otula
Dopieszcza i puch
Swój umieszcza, żeby
Wszystkim ciepło było
Żeby nic się nie odkryło
Ludzie naznaczyli Was "zbuntowani" Podobno do nauki się nie łożycie Tylko klniecie i palicie Ja, składam tu swoje skromne zażalenie I Przed ludźmi zaprzeczenie Utalentowani jesteście niezmiernie Czy to w plastyce, czy to w piosence Scenę przebojem podrywacie i Różne nagrody zdobywacie dusza Wasza utalentowana jeszcze będzie rozchwytywana Życzę wiele sukcesów Nagród całe liki Róbcie swoje, bo cuda Talentem czynicie Pozdrawiam ... 
z dedykacją: MOW we W........


" Dla Małej "

Powiedziałam Ci już kiedyś: jeśli dalej przekonujesz siebie do czegoś, co nie współgra z Tobą, kłóci się z Twoimi intelektem, to wiedz, że daleko nie zajdziesz. Nie da sie robić czegoś na siłę, co nie tworzy jedności zrozumienia z Tobą, Twoimi myślami. Na siłę jeszcze nikt niczego nie dokonał. Ważne jest to, co Ty czujesz, nikt za Ciebie nie dokona zmian, życia nie przejdzie. Nikt nie jest Tobą....Pamiętaj, walcz i działaj.....to Twoje życie. Nie daj sobie wmówić marności...Jesteś wielka...Pamiętaj o tym...
Z dedykacją: Pewnej "Małej" zbuntowanej......


poniedziałek, 26 października 2015

" Błądząc po duszy "

Nurkował tak bez ograniczeń
W jej oczach się topił
Błękitem jej oczu
Oślepiony
Był jak zamroczony
Urzeczony
Jej anielskim na tej
Ziemi wcieleniem
Chciał tak nieustanie
W jej ciele się rządzić
Błądzić bez celu łazić
By na końcu w jej
Sercu znaleźć spełnienie
Miłosnego zespolenia
Odnalezienie

" Kwiaty "

Na kwiaty spojrzała, które
W ogrodzie tak prężnie
Stały jak te jej
W wazonie w pokoju
Ich wspólnej jaskini
Gdzie miłość swą
Wspólnie w siebie
Przelewali i jak
Kwiaty pielęgnowali
Uśmiechnęła się
Widząc w nich jego
Uśmiech może to
Tylko złudzenie było
Bo kwiaty przecież
Się nie śmieją
No chyba, że jak
Miłość są dobrze
Pielęgnowane
Bez Ciebie noc jest za ciemna
Kołdra za zimna
Pokój za duży
Powietrze za ostre
Dusza za szeroka

niedziela, 25 października 2015

" Ciało obce "

Pozwól jej zacumować w swoich oczach
Zrzucić do serca miłosną kotwicę
Niech wrośnie tam
Porządnie się namiętnością
Ukorzeni
Wypuści w żyły swe pasożytnicze
Miłości odnogi i
Upuści swojego erotycznego
Balastu
Z dodatkiem radości doda
Hojności kontrastu
Niech mięśnie pobudzą
Wrażliwości dopalacze
I rozprowadzą po duszy
Rozniecą
Żar spróchniałej namiętności
Stłamszonej obojętnością
Urwanego obrazu
Zgaszonej
Wyzwolonej kobiecości

" Rozpłatana "

Przygotowana do tej rozmowy
Zamaszyście otworzyła drzwi
Weszła tłumiąc
Zastraszony wewnątrz oddech
Niby wyprostowana
W środku na pół
Złamana
Stała w drzwiach odrętwiała
Bladością twarzy obmalowana
Udawała, że panuje
Kontroluje swój
W myśli zapisany
Potok słów
Jasno sprecyzowany
Opisany
Udokumentowany
Wspólnym pożądaniem
Które nawet teraz budziło
W niej mieszane żądze
Miłości i Nienawiści
Łącząc się przemiennie
Tak było dopóki
Dopóty nie zobaczyła
Pustego pokoju
Bez niego zamieszkałego
Wtedy szlag trafił wszystko
Upadła na wypolerowaną
Podłogę i sercem
Wyfroterowała
Miłości ognikiem
Żar namiętności
Który z jej duszy się
Tak drastycznie

Sączył...

sobota, 24 października 2015

" Autobus "

Popatrzył na nią
Przez szybę autobusu
Była tak blisko
Osiągalna prawie
W zasięgu jego ręki
Przez szybę dotykał
Jej włosów
Palcem policzek
Czule pieczętował
Ona szła przed siebie
Nieświadoma tej krótkiej
Pieszczoty
Nie patrzyła
Nie czuła
Nie wiedziała
Że dotykiem ją swoim
Otoczył
Bez zgody spojrzeniem
Swoim broczył
Po twarzy bezwstydne
Rysował miłosne
Floresy
Mataczył w jej myślach
Od niego odwróconych
Droczył się przez szybę
Tą chwilą swojego ku

Niej uwielbienia

" Jak za dawnych lat.."

Zanuciła tekst starej piosenki
Dawnych lat przyciągnęła
Epokę
Oczy wzruszone przy tym
Bardzo miała
Wspominała te bale na które
W młodości tak chętnie
Chodziła te wszystkie
Suknie, piękne
Koronkową tasiemką
Obszyte
W tańcu bezpruderyjnie
Falowały
Te mocne ramiona co w tańcu
Ją mężnie trzymały
I w rytm wiedeńskiego walca
Obracały
Wirowała muzyką
Natchniona
Spełniona
Nie myślała o życiu
Przykrościach
Wszystko w muzykę się
jak w tło wtopiło
W jej sercu miłością
Żyło ona namiętnie
Serce pielęgnowała
Porządek czystej niewinności
Utrzymywała
Czy czegoś się wtedy bała?
Nie sądzę, o tym wtedy
Nie myślała
Pląsała i tańcowała
Na życia parkiecie

" Ona "

Siedziała tak wsparta
delikatnie o parapet oparta
W dal wzrok utkwiony
Wciąż miała
Czy kogoś wypatrywała?
Chwilami nawet się
Zaśmiała lecz zaraz
Potem cichutko
Płakała 
Łzy bluzki
Rękawem w ukryciu
Ocierała
O czym ona wtedy
Myślała?
Tego nikt nigdy na głos
Nie powiedział
Ona sama również w tym
Temacie milczała
Siedziała i tylko
Patrzała
Może odległość do
Czegoś namierzała?
Czegoś szukała?
Nie ma na to jasnej
Wypowiedzi
Może, ot tak

Tylko siedziała

" A w parku.."

W parku tak spokojnie i cicho
Inne toczy się jakby życie
Listki na wietrze jak flagi
Delikatnie wirują i
W berka same ze sobą
Grają
Wspomagane rzeki
Oddechem unoszą się
Bryzą okraszone
Zatrzymując powietrze
Na pajęczynie abażurku
Tak tam spokojnie i cicho
Tylko dzięcioł stukotem
Rytm parku nadaje
Do wiwatu raz po raz
Uderzając w drzewa
Konary
Wprowadza nas to jakby
W leśne czary
Tak tam spokojnie i cicho
Szumią przyjemnie
Pod nogami opadłe
Z drzew liście
Te, które na drzewach jeszcze
Się zostały dzielnie walczą
O swoje przetrwanie
Przecież drzewa też
Potrzebują ubranie
Wystarczy, że trawa
Już położona do snu
Jakby gotowa

Tak tam spokojnie i cicho...

" Spacer "

Słońce tak jasno dziś świeci
Ogrzewa jasnością swych
Cieplutkich promieni
Kusi swą żółciutką barwą
Może na spacer dasz się
Dziś zaprosić
Pójdziesz alei parkową drogą
Pooglądasz ten świat tak
Piękny i błogi
I odpoczynek sobie zrobisz
W połowie drogi
Natury pięknem zwyciężony
Zamkniesz w głowie balast
Spraw nieistotnych
Staniesz wśród liści na
Ziemi poległych
Pomyślisz
Odpoczniesz
Westchniesz...

piątek, 23 października 2015

" Toffik i szkoła "

Stało się. Lato powoli zaczęło odchodzić w zapomnienie. Za oknem powoli czaiła się jesień. Kolorem złota, brązu i czerwieni liście pomalowała. Skończyły się upały. Częściej deszczyk delikatnie ziemię zrosił. Nim się wszyscy obejrzeli nastał wrzesień.
W domu Toffika harmider panuje od rana. każdy biega w pośpiechu, i mama tak nerwowo się krząta. Zawija dzieciom kanapki, sprawdza ostatni raz plecaki. Jak to mama ufa, ale sprawdza.
Toffik zdenerwowany tym całym widowiskiem siedzi cichutko przy stole. Nie reaguje na Badiego i Fiony przytyki. Siedzi jakby wyłączony ze swojej rodziny.
Krzyk mamy przywołał go do życia - Dzieciaki, autobus! Pora już wychodzić!. Jak na komendę wszyscy za swoje plecaki chwycili i w drzwiach się prawie zmiażdżyli. Pędem przed siebie pobiegli.
W autobusie jeżyk Alfik już trzymał Toffikowi miejsce. Przywitał go radośnie, uściskiem dłoni serdecznie.
Usiedli dwaj nierozłączni przyjaciele. Żadne słowo przez chwilkę nie padło. Przejęci, w milczeniu jechali. Nagle Toffik krzyknął speszony: "Alfik! Zapomniałem plecaka! To przez mamę oczywiście, bo krzyknęła tak głośno, że wystraszony pobiegłem za rodzeństwem do przodu. No i plecaka nie zabrałem". Alfik widział troskę w oczach przyjaciela chciał jego pocieszenia, jednak zamiast słów otuchy wydał z siebie jęk suchy: " Ale siara! I to już pierwszego dnia! Będziemy na językach całej szkoły". Toffik zrobił się purpurowy: "Aleś mi przyjaciel! Myśl lepiej co zrobić muszę!?. Popatrzyli w dal wzrokiem obojętnym. Jeden przez drugiego czując się w szkole straconym. Alfik przerwał to milczenie: "Wrócisz z powrotem i przyjedziesz .....po obiedzie"....."Czyś Ty, zdurniał do reszty! Jak po obiedzie? Pierwszego dnia już mnie to wszystko ominie, przecież autobus teraz nie wraca do szkoły...tylko po obiedzie"....Ucieszył się Alfik: " Toć , o tym właśnie mówię!". "Zdurniałeś do reszty! "- krzyknął Toffik i demonstracyjnie nos swój w szybę wlepił. Do szkoły dojechali w milczeniu. Toffik długo rozmyślał, co zrobić, jak wybrnąć z tego wszystkiego. Niestety wyjścia nie widział. Za to jednego był pewien rodzeństwo nie da mu żyć. Będą całymi dniami mu to wypominali i do rozpuku się śmiali. Łzy mu do oczek podeszły. Twardo jednak ręką pierwszą z nich otarł, tą , która zatrzymała mu się już na nosie.
Autobus dojechał do szkoły. Jak tam gwarno i tłoczno było! Tyle ludzi chodziło i się kręciło. Tylko Toffik pełen żalu szedł bez emocji ze spuszczoną głową. "Wstyd i siara" -w myślach uparcie powtarzał. Wtem krzyk go czyjś odwrócił : " Toffik, to chyba twoje?. Odwrócił się Toffik jak nakręcony i spojrzał. Przed nim wiewiórka Kitka stała i coś trzymała w dłoni. "Mój plecak" - po cichu powtórzył już Toffik. " Skąd go masz?" - cicho do wiewiórki skierował pytanie. Mama twoja z domu wybiegła, ale autobus już ruszył i wtedy mnie zobaczyła, jak z tatem do samochodu wsiadam. Podbiegła i mi go podała. "Kochana przyjaciółka!" Toffik wyciągnął w jej stronę swoje ramiona. " Dziękuję, ocaliłaś moje dobre imię!". Wiewiórka Kitka z uśmiechem na Toffika popatrzyła i spokojnie już rzekła: " Od czego są przyjaciele, chyba od tego aby sobie pomagać i wspólnie wspierać". Alfik, który do tej pory przyglądał się z boku przetarł pot z czoła i spokojem rzekł : "Kitko uratowałaś nasz honor, a już myślałem, że przez niego pierwszego dnia jestem skończony". Toffik tylko piorunujący wzrok w jego stronę puścił. W tej chwili zadzwonił pierwszy ich dzwonek. Wspólnie, w trójkę poszli w kierunku swojej klasy...

Z dedykacją: Pewnej Małej Dziewczynce, co troszkę daleko mieszka...

" Młodzi gniewni "

Buntem chcecie przeżyć
Życie swoje
Ciągle są z Wami
Jakieś przeboje
Jedno życie wyjaśni to już
Nowe pojawiają się waśni
Nie nadążam niekiedy
Wszystkiego prostować
Komisariat to moja trwoga
Kurator wasze życie kontroluje
Nikt z was tej opieki nie
Respektuje
Poubierani w te swoje
Czarne stroje
Szacunku i porządku się
Domagacie
Chociaż sami nie wiele
W tym klimacie robicie
O honor innych piętnujecie
Sami wandalizm
Propagujecie
Odrzuca was świat i
Społeczeństwo
Tłumaczę, że błąd robicie
Odpowiedź, raperskim slangiem
Mi jak na zawołanie prawicie
Jednak, gdy każde z Was
Osobno mój gabinet
Odwiedza, odkłada na bok
Maskę swej niegrzecznej twarzy
Historię życia jednym tchem
Wylewa,
Rozumie poprawę
Nie oceniam, ciągle Was
Wspieram czasami
I krzyknę Wy jednak
Wiecie, że to dla
Waszej osobowości
Walczę i wspieram

Jestem...

" Brak obycia "

Widzę, że znowu smutek
Kołuję nad Twoja głową
Niczym szybowiec
Tańczy podniebne piruety
Niby unosi się wysoko
Lecz z góry ma Cię na
Swojej uwadze
Ty nieświadoma, lekko
Uśpiona
Poddajesz się bez woli
Dajesz się podejść mu
Znowu znienacka
Wgryźć
Wedrzeć się w swoje
Słabości
Przegryźć je
Kwasem żalu przemielić
Co Ci, z tej otwartości?
Pozbawiasz się tylko
Naiwnej ostrożności
Myślisz o poczciwej
Gościnności
Nie każdy ma jednak
Zdrowe zamiary
Dalej nic nie masz

Z cwaniary...

" Obiecuję wrócić..."

Przepraszam, chwilkę mnie tu nie było. Dwa tygodnie ciężkie były. Natłok różnych spraw zatrzymał mnie w wielu miejscach. Wiesz jak to jest...Jesteś tu, jesteś tam.... Wszędzie i nigdzie...W biegu. Idę jednak. Zawsze powtarzam Ci, małymi kroczkami, ale do przodu. Najgorsze jest stanie w miejscu - stagnacja.  Staram się to wszystko jakoś kontrolować, pilnować. Z różnym skutkiem. Sama wiesz jak to jest  Niekiedy jest to od nas niezależne. Troszkę listów mi się nazbierało. Muszę odpisać. Wiem, pamiętam. Obiecuję to muszę. Ciągle mi jednak czasu brakuje, i uszło ze mnie jakoś tak natchnienie. To chyba przez jesień....ha ha. Nawet jak coś napiszę to nic mi się nie podoba. Zachwycam się wszystkim innym. Moje twory wydają mi się jakoś liche. Troszkę wstawiam na stronkę, troszkę do dwóch grup. Troszkę osób to czyta , komentuje (miło ha ha). Jest to miłe i chyba dlatego jeszcze mam stronkę, czytam uwagi, myśli Innych Osób. Wiesz, wyciągam wnioski. Wkurzam się nie potrafię pozmieniać tych wszystkich ustawień, kombinuję. Nie jest to takie, jak na innych stronkach. Pytasz, jak to idzie?. O dziwo idzie...ha ha  Wprawdzie nie mam powalającej statystyki, ale dla mnie to i tak zdziwienie.  Dobra nie narzekam, bo nie lubisz tego. Poukładam i zrobię. Może dziś nawet przysiądę. Zrobię...

" Synuś "

Znowu z hukiem trzasnęły
Drzwi
Cisza zapadła
Długa, nieprzerwana
Serce mnie boli
Płyną po cichu łzy
Synu mój
Gdzie zgubiłeś to
Swoje niewinne
Istnienie
Przybrałeś inne
Wystrojenie nie
Przeze mnie wybrane
Nie do twarzy Ci w nim
Uwierz, to nie Ty
Zatraciłeś się w
Obojętności
Luzem idziesz
Przez życie
Straciłeś ciekawość
Zgłębienia chwil
Wyparłeś wrażliwość
Którą od małego w
Ciebie wczepiałam
Olałeś moją miłość
Pogrzebałeś na dnie
Wyjałowionego serca
Nadzieję
Nie przychodzisz już
Do mnie
Pytań też już nie zadajesz
Nawet słowa zamilkły
Między nami mur niezgody
Ciszy wyrósł
Oczy odtrącasz od łez
Mych niewzruszony
Nie ma w Tobie
Człowieczego życia
Nastroszony, butny
Krzyczysz i trzaskasz
Drzwiami
Jesteś jak w obłędzie
Pozbawiony własnej
Świadomości
Krążysz gdzieś
Synu, proszę
Obudź się....

" Śmiech & Płacz "

Śmiech z płaczem się zmieszał
I na przemian ze sobą flirtują
Jeden i drugi oczy przepłukuje
Zmywa emocjonalny makijaż
Tak różny przez nich
Nakładany
Uczuciowy demakijaż
Niekiedy osobno występują
Czasami razem zgodnie
Biwakują
Podlewają duszę
Przemiennie i
Harcują do późnych godzin
Wieczornych
Fisiują
Wnętrze zakłócając
Tańcują
Niekiedy dowody radości
Fabrykują
Nie do poznania są te ich
Wygłupiania
Nigdy nie wiemy
Co z tego wykiełkuje?
Momentami wytchnienia
Gdzie indziej szukają
Wtedy chwilowo
Ukojone
Wekują schowane

" Upór i pokora "


To para nieskora.
Upór pozuje na niezłego agresora
Natomiast pokora uczy się
Na niezłego aktora
Co upór wywalczy i wkręci
Pokora jak sól zmiękczy
Jego złości aureolą dobroci oświeci
Musztrując jak
Niedobrego bachora
Aż dostanie on
Wielkiego cykora
Niczym z dyfuzora
Pociągnie mu litanię
Jak od elektora
Wykańcza to pokorę
Przez co
Ciągle jest chora
Non stop
Potrzebuje porady doktora
Jak ujarzmić tego cykora
Bo w głębi nim jest
Kombinuje żeby nie
Wyjść na pospolitego

Amatora

czwartek, 22 października 2015

" Przyjaciółka "

Piszę do Ciebie list
Taki jak kiedyś....
Nie ma Cię już przy mnie od lat
Wyjechałaś pewnej nocy
Tak szybko z wieczora
Krótkie "żegnam"
Z samochodu krzyknęłaś
Tęskniłam, płakałam
Miśka od Ciebie codziennie tuliłam
Wtedy jeszcze nie dzwoniłam
Listy tylko pisałam i
Tak długo na odpowiedź czekałam
Listy, choć czasy trudne
Regularnie przychodziły
Pokrzepiły mą duszę i
Serce wzruszyły
W końcu przyjechałaś!
Jak ja wtedy płakałam
Potem
Znowu odjechałaś
Teraz inaczej pielęgnujemy
Naszą znajomość
Częściej dzwonimy
Przyjeżdżamy
W końcu się widzimy
Z dedykacją: Mojej Przyjaciółce....


" Urlop "

Chciałabym wyjechać
Daleko
Zniknąć z tych wszystkich
Ciekawskich oczu
Nauczyć się pobyć samej
Odpocząć od zgiełku
Życia w biegu
Od tego co tworzy
Tą realną codzienność
Zatrzymać się na plaży
Na hamaku uczucia
Uspokoić
Pokołysać
Złapać nowy oddech
Pomyśleć o czymś
Innym, nowym
Zmienić tor własnych
Myśli
Serce otworzyć
Na inność spraw
Pokołysać na hamaku
Posłuchać szumu fal
Przesypać emocje
Przez palce jak piasek
Wymieszać
Odzyskać wewnętrzny
Spokój
z dedykacją: Dla Tych, którzy potrzebują oddechu......


" Synuś "

Znowu z hukiem trzasnęły
Drzwi
Cisza zapadła
Długa, nieprzerwana
Serce mnie boli
Płyną po cichu łzy
Synu mój
Gdzie zgubiłeś to
Swoje niewinne
Istnienie
Przybrałeś inne
Wystrojenie nie
Przeze mnie wybrane
Nie do twarzy Ci w nim
Uwierz, to nie Ty
Zatraciłeś się w
Obojętności
Luzem idziesz
Przez życie
Straciłeś ciekawość
Zgłębienia chwil
Wyparłeś wrażliwość
Którą od małego w
Ciebie wczepiałam
Olałeś moją miłość
Pogrzebałeś na dnie
Wyjałowionego serca
Nadzieję
Nie przychodzisz już
Do mnie
Pytań też już nie zadajesz
Nawet słowa zamilkły
Między nami mur niezgody
Ciszy wyrósł
Oczy odtrącasz od łez
Mych niewzruszony
Nie ma w Tobie
Człowieczego życia
Nastroszony, butny
Krzyczysz i trzaskasz
Drzwiami
Jesteś jak w obłędzie
Pozbawiony własnej
Świadomości
Krążysz gdzieś
Synu, proszę

Obudź się....
Nie lubię jak tak przychodzisz
Znienacka, bez zapowiedzi
Stajesz o futrynę wygodnie oparta
Nie mówisz, nie pytasz
Patrzysz
Nie wiem co wtedy sobie
Pomyślisz
Ja też Ciebie z boku
Obserwuję
Cicho się zachowuję

" Przebudzenie "

Noc bezszelestnie odeszła już w
Zapomnienie i
Zniknęła bezpowrotnie
Za oknem dzień się już
Powolutku kręci
Okruchy senności
Z naszych oczu zmiata
Otwiera oczu pajęczynę
Sklejoną tak mocno
Jeszcze Nieprzytomną
Nawet
Cisza głucha
Hałasem dnia już jest
Wyparta
Dźwięcznie swoją
Poranną
Codzienną melodią
Zegar wybija
Uparcie brnie w przód
Pchając nas dalej i dalej
Nie ma już gwiazd
Szarości i mrocznej
Ciemności teraz
Księżyc poszedł spać
Cóż, teraz my musimy
Wstać....

" Zdradziecki obraz "

Obiecałam sobie, że namaluję
Ci obraz
Taki piękny
Nowy, który
Pogoni już te
Jesienne szarości
Użyję do jego malowania
Dużo radości
Miłości i
Choć będzie
Kosztował mnie wiele
Cierpliwości
Przed nocą skończę
Podeślę Tobie, abyś
Przed snem swoim go
Zobaczył
Przeczytał
Zrozumiał
Wybaczył
Moją tęsknotę, która jak
Ten deszcz
Łzami uparcie do Ciebie
Się pcha leży na progu
Twej duszy zwinięta
W żalu kłębuszek
Ze wzrokiem utkwionym
W podłogę trzyma boleśnie
Próg twego zmarzniętego
Na mnie serca
Aaaaaaa
Z nim też zrobię
Porządek, wyjmę je Tobie
Po cichu
I pomaluję na żółto
Symbol zdrady, abyś
Moją krzywdę zawsze
Pamiętał

" Pani cmentarza "

Królowa cmentarza
To taka chłodem
Owiana Pani
Ona często wyrusza na
Swoje łowy
Chodzi dystyngowanie
Aż się obłowi
Nałapie ludzkiego cierpienia
Zamrozi serca
Zabierze nadzieję
Obłowiona z ukrycia swój
Cmentarz obserwuje
Jej nic w sercu nie kłuje
Ona zimna niczym głaz
Przemierza śmiercią szlak
Zimnym wzrokiem wszystko
Obserwuje i
Żalu nigdy nie żałuje
Daje go nam, aż w nadmiarze
Pani Zła, tak o niej po cichu się mówi
Królowa Cmentarza
Dusz polowania
Bezbarwną niewidoczną
Ma twarz
Odwracasz się od niej
W pośpiechu
Wzrok ukrywasz
Przy niej jakby nie żyjesz
Ona czuje Twoje przerażenie
Chłodem przeszywa
W kryjówce Cię znajduje
Przy niej serce ma ujemne
Katody
Sprawnie selekcjonuje
Swoje ofiary
Wybiera
Łapie
Zabiera

Enter...

wtorek, 20 października 2015

" że Ja "

Westchnęłam na głos
Z zadziorą pociągając
końcówkę papierosa
Nie będę milczała, ani
Tym bardziej nikomu się
Podporządkowała
Jestem wolna i
Niezależna
Nie będę niczyją
Własnością
Każdy, kto mnie zna
Wie, jaką jestem
Osobowością
A to, że robię z siebie
Emocjonalnego potwora
Taka już moja zmora
Cóż, taka już jestem
Dziwna zmora...

" Diabeł & Anioł "

Diabeł i Anioł
wciągnęli mnie w swoje sprawy
Otumanili, podstępem podeszli
Niby na chwilę tylko we mnie weszli
Na stałe zamieszkali
Krążą jak uciążliwi sąsiedzi
Bojkotują moją duszę
Szarpaniną codzienną i
Urządzają ciągłą bieganinę
Przez tą ich zajadłą
Gonitwę nie mam ani chwili spokoju
Nie wspomnę już o wytchnienieniu
Latają jak nakręceni i
Wszystkie organy w ich
Konflikty wciągają
Na zmianę demonstrują
Który Liderem a, który
Tylko jego Cieniem
Bezsensowna jest ta dziecinna
Przepychanka, że
Niekiedy dopada mnie już tylko
Głupawka
Czynsz sumienia już im podwyższyłam
Bojąc się kolejnego ich
Opłacenia
Oni jednak nie na żarty
Na udry dalej pójść gotowi
Ani myślą opuścić mego ciała
Progi
Latają, krzątają się jak
Dwa wariaci, jedno jest
Pewne
Obaj są siebie warci....

" Deszczowa sonata "

Deszcz rozbija swoje kropelki
Roztrzaskując bezpowrotnie
O parapet nimi trąca
Nie traktuje je jak artystyczne perełki
Z należytym szacunkiem
Oddaniem
Obserwuję przez szybę
Tą melancholijną rozgrywkę
Szkoda mi rozbijanych kropel
Przechodzą, przecież w niepamięć
Kto będzie je jeszcze wspominał
One nawet nie walczą
Poddały się jak ja
Ulegle spływają
Rozmazują się
Na szybie i po chwili
Znikają
Małe błyszczące iskierki

" Staling duszy "

Przejąłeś kontrolę nad jej życiem
Młodość zabrałeś
Splamiłeś sobą życie
Przez ciebie jej marzenia
Nie doczekały się
Swojego spełnienia
Łaziłeś, jak ofiarę
Tropiłeś
Sobą osaczyłeś
Nie chciała, prosiła
Błagała
Na nic zdały się
Dziewczęce słowa
ty Pan Wielki sytuację
Pod kontrolą mieć chciałeś
Zdeptałeś małą dziewczynę
Pobiłeś
Duszę sprzedałeś
Chciałeś jej śmierci
Tak cholernie się
Cieszyłeś
i codziennie życzyłeś
Kiedyś
Zdziwiłeś się
Ta mała dziewczynką,
Którą wtedy nie zabiłeś
Przeżyła
Wbrew tobie i sobie
Ponownie się urodziła
Jako kobieta wróciła
Walczy.......


" Miasto nocą II "

Wyludniły się już ulice
Miasto do snu się
Szykuje
Latarnie nocne lampki
Zapaliły przy drodze
Oświetlając zakamarków
Nocne schowki
Tylko policyjne syreny
Tak głośno wyją
Zakłócają nocną
Ciszę
Psy z łańcuchów spuszczone
Biegają, szczekają, jak
Nakręcone
Auta sennie przemierzają
Opuszczone ulice
Każdy w pośpiechu
Pędzi, gna przed
Siebie
Wygasają powoli dzienne sprawy
Gaśnie gwar, cichnie harmider
Miasto śpi


" Halo, pobudka "

Halo
Pobudka
Proszę już wstać
Nowy dzień pojawia się
Na antenie
Z uśmiechem ospale
Każdego z nas wita
Zaprasza na kolejną dawkę
Emocji
Uśmiechu
Życia bez pośpiechu
Toku różnych spraw
Jaki będzie?
Ty, przejmij kontrolę
I walcz?
żeby było
Miło
Fantastycznie
I różowo
Abyś zmęczony
Wieczorową porą
Rzekł było:
Miło...

" Alfabet "

Tyle znam słów, a
czasami mi ich w
Moim słowniku brak
Chciałabym szybko coś
Opisać, powiedzieć
Niestety w myślach
Wertuję
Ubieram niby znajduję, a
Dalej szukam
Dobieram
Zmieniam
Po swojemu nazywam
Wprowadzam Cię w mój
Prywatny świat
Komunikuję przez
Mój literowy
Alfabet

" Jesteś - Wszystkim "

Pytasz, kim dla mnie jesteś
Wszystkim!
Odpowiadasz: To banalne!
Uwierz: Jesteś jak
Wszechświat
Nie wierzysz...
Uśmiechasz się
Uwierz: Nie da tego
Opisać się
Nie ma tyle słów
To tak jakbyś
Kazał policzyć mi wszystkie
kolory,
Złapać wszystkie dźwięki muzyki

Powąchać wszystkie kwiaty

poniedziałek, 19 października 2015

" Miłosny taniec "

Jesień uwielbia te swoje pieszczoty
Romantycznie z przyrodą
Obcuje
Kusi
Romantyzmem lekkim
Powiewa
Namawia nas do
Tego, aby poddać się
Jej tym pieszczotom
Ulegać
Łapać liście na wietrze
Wtulać się w wiatru
Liściasty frak
Niekiedy zimny
Niekiedy ciepły
Delikatny
Gwałtowny
Jak najczulszy
Kochanek tak
Zmienny
W duszy nam
Ciepłem wiruje
Naszym sercem
Kołuje
Miłością
Kołuje

" Inny wymiar "

Niebo ma kolor Twoich oczu
Słońcem pokrytą masz twarz
Twoje usta gorące
Spijają nektar naszej
Miłości
Erotyka mocna się tu
Wkrada
Nakręca i ciągle ku sobie
Nas podstawia
Samą myślą o Tobie
Tańczę już w głowie
Oczy szepczą tylko Twoje
Imię
Usta wspominają pocałunki
Namiętne
Tak kocha się tylko raz
Szalenie
Niezależnie
Oddanie

" Miasto nocą "

Widzisz jak pięknie
Wygląda nocą miasto
Te budynki
Kolorowo oświetlone
Czarnością nocy
Zatopione
Spójrz, w te
Światła co nasz wzrok
Do podglądania
Namawiają
I do obcych mieszkań
Zapraszają
Spójrz, na te
Neony wielobarwne
Kolorowe
Migające reklamy
Widzisz ten czar
Co rozsyła nocą
Miasto?
Czy zachwycasz się
Tak miastem
Nim zaśniesz?

niedziela, 18 października 2015

W nowy tydzień od dziś Wszyscy wchodzimy. Jaki będzie, tego nie wiemy. Oby minął lekkim spokojem, w zdrowiu i uśmiechu...
Może dziś uda mi się wrócić do pisania bajek...Muszę wywiązać sięz obietnicy... :)


Z dedykacją: Miłego tygodnia...

" Serce na dłoni "

Wystawiłam Ci serce
Na dłoni podałam
Odrzuciłeś
Spadło
Pękło
Kawałki rozsypały się
Po podłodze
Jutro je zbiorę
Mam nadzieję, że
Nie zostawią trwałych

Śladów w podłodze

" Bluzka "

Patrz na tę niebieską bluzkę
Na krześle byle jak
Zawieszoną
Bez Twojego dotyku
Jest Tania, jakby
Ze swojego uroku
Odarta
Wisi bezwładnie
Jak ja porzucona
Straciła na swojej

Wartości

" Kopciuszek "

Na bal zaproszenie dostałaś
Pięknie się wyszykowałaś
Suknię nową kupiłaś
Czarną kredką oko
Podkreśliłaś
Niczym linię życia na nim
Wyznaczyłaś
Boże, jak Ty się cieszyłaś!
Kiedy zegar wybił godzinę
Spotkania
Wystrojona, tak
Dostojna
Na bal się udałaś
Przed czasem przybiegłaś
Za klamkę złapałaś
Zamknięte!
Cisza!
Choć z wewnątrz dobiegała
Muzyka
Wszystko zamknięte!
Na zegar nerwowo
Spojrzałaś
Strwożyłaś!, Bo choć przed
Czasem przybyłaś
Nikt na Ciebie już tu nie
Czekał
Nie byłaś nikomu
Potrzebna
Bal bez Ciebie wiódł
Swoje tany
Kredka z oczu spłynęła
Na sukience się
Przykleiła
Sama tak stałaś
Ukryta w szybie się
Odbijałaś
W swojej ręce papierek
Zgniecionego
Zaproszenia
Trzymałaś
Przepraszam za swoją
Obecność
za swoje nieważne
Istnienie
Za to, że żyłam
I na chwilę się tu pojawiłam
Przepraszam,
Za to, że
Byłam
Zakłóciłam Twój
Spokój
Wszystko sobą
Zmąciłam

Z dedykacją: Szanuj swój dzień, bo nigdy nie wiesz jaki dostanie obrót...." Z pamiętnika 17 letniej dziewczyny"

" Widoczność "

Związałeś mi serce
Sobą
Tym pokojem
Niedzielnym spacerem
Wszystko pachnie tu
Tobą
Zgaszę światło
Może ciemność
Zabierze te obrazy
Cholera!
Me oczy, jeszcze
Lepiej widzą w

Ciemności
Potrzebowałam reset od życia
Na chwilę z niego wybyłam
Swoje myśli wyłączyłam
Pozamykałam na chwilę życia
Sprawy
Wyłączyłam się na chwilę, tak dla zabawy
Pobiegłam do koleżanek na chwilę
Posiedziałam, pośmiałam się
Odżyłam
Swoje siły zmobilizowałam
By za chwilę wrócić
Natchniona do życia gotowa

" Przeciwne magnesy "

Kiedyś
Ty i ja to
Para
Duet dla siebie stworzony
Przez ludzi połączony
Dziś
To podwójne połączenie
Stało się już
Odległym od siebie
Wspomnieniem
Nie przyciągającym się
Jak magnesy

" Liście "

Idę parkową aleją
Potykam się o liście
Tyle ich pod nogami
Dziś się pląta
Jakby pajęczynę pod nogami
Utkały i na przechodniów
Polowały
Niektóre wymijam
Szkoda mi je w ziemię wciskać
Wtedy one wzruszone
Wiatrem lekko wzniesione
Wykonują swój taniec na
Wietrze
Opadają powietrzem
Pokonane
Tworząc dywanowe posłanie
Ulica nie protestuje
Przyjmuje ich duże ilości
Pierzynę szykuje
Jakby przykryć cała się chciała
Schować i przed zimą
Przygotować
Cieplutkie liściaste

Oblężenie

sobota, 17 października 2015

" Morze "

Tęskno mi do lata upalnego,
Do morza, co szumem swym
Delikatnie w piasek dmucha
Do mew i latawców
Na niebie frywolnie latających
Do całego, tego morskiego zamętu
Zapachu ryby pieczonej,
Zimnych lodów
Do wolności od rana do
Wieczora, która
Nad morzem nigdy
Nie skończona
Tam życie oddech wstrzymuje
Baluje i baluje

" Poobijana "

Znowu dostałam policzek od Ciebie
Zapiekła mnie twarz
Choć to nie przemoc fizyczna
Była
Bólem bardzo mnie
Ugodziła
Ta słowna wulgaryzmów
Wiązanka
Puszczona jednym
Słowotokiem
W kąt pod szafę mnie rzuciła
Zdruzgotaną tam pozostawiła
Łzy zmoczyły podłogę
Zatopiły mą duszę
Muszę się
Zebrać za nim wrócisz
Bo, przecież
WRÓCISZ!
Nie mogę pozwolić
Żebyś poślizgnął się
Na moim wewnętrznym
Upadku

" Orszak przyjaciół "

Czego można od życia chcieć,
Gdy zdrowie dobre jest
Nic nie kłuje
Nic w stawie nie szczyka
Po co biadolić i stale
narzekać na życie
Przeklinać i z bliźniego
Szydzić
Pesymizmem kusić los
Dobrze, że są
Przyjaciele, by
Odwieść nas od tego
Podłego narzekania
Pojawiają się w porę
I płaszcz anielskich
Skrzydeł nad nami
Rozłożą
Bezpiecznie otoczą
Przystań spokojności
Wyznaczą
Po co, narzekać
Oni potem mają
Tylko robotę..
z dedykacją: Dla Tych, co bez mocy.....Jesteście Wielcy...


Pozwolisz, że
Zaparzę sobie herbatę
Usiądę w ukwieconym ogrodzie
Pomyślę o Tobie
Twoich ciepłych słowach, które
Niczym wrzątek herbaty mnie
kiedyś ogrzewały
Wzmacniały ciepłem mą
Duszę
Cierpliwie słuchały
Choć Ciebie nie będzie
Przy moim boku
I Twój obraz tylko w pamięci sobie
Przytoczę
Będę wiedzieć, że
Jesteś
Choć niewidoczny
Ukrywasz się w powietrzu
Szumem drzew ukołysany
Zapachem kwiatów zwabiony
Pląsasz się obok
Z czułością poprawiasz mi sweter
Czule obejmujesz
Wspierasz
Jesteś

z dedykacją: dla Przyjaciół Bliższych, Dalszych........

czwartek, 15 października 2015

" Odwiedziny "

Byłam tu kiedyś
Widziałam to miejsce
Nie pamiętam tylko
Kiedy
Pamiętam tę ulicę
I tego pana co na
katarynce tak pięknie grał
Ubrany w kraciasty frak
Sprzedawał nam melodie
Z dawnych lat
I tą panią co w oknie
Na piętrze zawsze
Wisi
Ogląda znudzona od lat
Swoją ulicę
O..oo.o i panią Zosię z warzywniaka
Poznaję
Pana Pawła co zawsze rano
Z psem spaceruje
I panią Mariolę co swoją córkę
Codziennie musztruje
Znam ich twarze
Już lekko przedawnieniem
Zamazane
Lubię tu wracać

W to moje miejsce

" Bociany "

 Chyba już przyleciały
Bociany
Zdawało mi się, że wczoraj
Po drodze mnie mijały
Klekotały radośnie, jakby
resztę nawoływały
Potem nad głowami
Latały
Kominy ubierały
Słomką, patyczkami
Podstrajały
Tu cos dodały
Tam wyjęły
Cały dzień tak ciężko \
Pracowały
Strudzone niespeszone
Ciekawskie spojrzenia
Zatrzymały
Nic sobie nie robiły
Z tego ulicznego
Przedstawienia
Chyba nie dla nich ta
Uliczna sensacja
Niezrażone ludzką uwagą
Klekotały i dalej
Ciężko na dom swój
Pracowały...

środa, 14 października 2015

" Motyl "

Jak motyl błądzę
W przeźroczystym powietrzu
Brnę przed siebie
Wiruję i płynę
Kołuję jak
Samolot na niebie
Unikam życia
Turbulencji
Czasami
Odbijają mnie chmury
Niekiedy przytulają swym
Puchem
Chcę serce ogrzać ciepła
Słońcem
Sięgnąć marzeń gwiazd
Umorusana bielą
Wchłaniam się w mgłę
Chcę tak jak ona otoczyć
Nieskończone przestworza

" Menu "

Dni plączą się
Niczym gospodyni
W kuchni
Serwują dawkę emocji
Jakby codziennie obiad
Wystawny podawały
Taki inny,
Taki zmienny
Nawet te wieczory
Charakternie pikanterią
Od siebie oddzielą
Dla zmylenia
Noc, jako czuły
Deser na koniec
Postawią
Poranek, taka mała
Niewiadoma
Co wniesie, czym zaskoczy
Taka mała wisienka na

Bezowym torcie

wtorek, 13 października 2015

" Rejs życia "

Jestem sterem własnego okrętu
Trzymam kurczowo
Płynę
Po drodze
Czasami czyjś śmiech mnie
Zatrzyma
Przez chwilę na boki pokołysa
Niekiedy cierpienie do odwrócenia
Wzrok mój zmusi
Zatrzymuję swoje nieruchome oczy
Płaczę
Wzruszenie potrzepie mym wnętrzem
Ludzki dramat pcha mnie
Jakby na skały
Wtedy siła nadzei
Maszt opanowania stawia
Wywiesza białą falgę
Tęsknoty
Szukam na oślep
Latarni - czyjejś dłoni
Bezpiecznej przystani
Która mnie złapie
Gdy wpadnę do zimnej
Wody
Kłopotów toni
Zmusi do postawienia
Żagla i
Rozsądek ponownie
Kurs mój do przodu
Nastawi

" Małe istoty "

Na współpracę ze mną
Dziś się ochoczo wpisały
Chętnie malowały, grały
No i oczywiście dużo
Gadały i gadały
Opowiadały
O tym i o tamtym
Co w ich świecie
Ważnego się dzieje
Śmiały się i śmiały
Cały czas mnie czesały
I się przytulały
Szybko mijały nam
Wspólne godziny
Dopiero zegar
Postawił czasu
Przecinek
Zamykając godzinę
Naszego spotkania
Skończyły się śmiechy
Krzyki i gwar
Wszystko ucichło
Pustką miejsce się
Wypełniło
Jakby we mgle
Znikło
Do jutra uśpione
Tak będzie
Dopóki gwar dziecięcy
Na nowo je do życia
Powoła

" Bezsenność "

Znowu bezsenność ukradła mi
Noc
Podstępem się wdarła
Rozgościła i została
Przegoniła mój sen
I siedziała tak
Całą noc
Ze mną wsparta
Mówiłam: Odejdź,
Chcę zostać sama!
Udając oddaną
Przyjaciółkę
Wlepiła mi kubek
Mleka gorącego
Pij! - nakazała
Księżyc pogasił
Na niebie już
Swoje światła
A, my dalej we
Dwie
Niezwyciężone
Toczymy swój nocny
Bój

" Lotnisko myśli "

Szaleństwo myśli w głowie
To czasem jest zmora
Niekiedy przeklinam
Po cichu ich natłok
Oblężają mnie, jak
Jakiegoś potwora
Krążą, krążą
Niespokojnie się
Po głowie kręcą
I nęcą
Chwilami ciszy
Potrzebuję
One lotnisko sobie
Urządziły i jak na
Pasie startowym
Jedne odlatują
Następne lądują

poniedziałek, 12 października 2015

" Zmierzch "



Noc już powolutku się
Zbliża
Ochłodzi nasze serca
Wystudzi niepotrzebne nadzieje
Zgasi światełko ich
Nikłe
Oddali marzenia
Przywoła samotność
Postawi na warcie
Smutek
Z rezygnacją przygarnie
Tęsknotę

" Sen "

Zamykam już swój dzień
Powoli przychodzi sen
Zamykam zmęczone dniem oczy
Rozmyślam jeszcze przez chwilę
Szukam jakiś odpowiedzi
Na stałe pytania
Natrętnie
Sen przymyka powieki
Kończąc bezgłośnie
Tą codzienną
Dyskusję
Przegania myśli
Uspokaja
Obojętnością do rana
Otumania
Reset na życie

" Beybe "

Wszyscy na osiedlu ją
Znali
I tak na podwórku
Za nią wołali
Beybe
Osiedlowy trzepak opanowała
Codziennie swoje nogi
Na nim huśtała
Beybe
Od zawsze sama na nim
Siedziała
Po prostu tam była
Tkwiła w trzepak wtulona
Od rana do wieczora
Nie patrząc, jaka jest
Pora
Czy latem czy zimą
Samotnie kołysała się
Trzepak
Swoim towarzystwem
Ocieplała
Beybe
Dziewczyna z osiedla
Taka jedna z wielu
Jak każda, która
Mieszka tuż
Obok
Po sąsiedzku
Zwyczajna
Beybe
Marzenia swoje miała
Świata kawał zwiedzić
Chciała
I chłopaka poznać
Bogatego
Mało pracować
Kasy dużo zarobić
Niewiele w sumie umiała
Wszystkim zawsze chętnie
Pomagała i
Opowiadała, o tym
Co stworzy
I co już fantazją swoją
Widziała
Któregoś dnia znikła
Swój trzepak
Opuściła
Podobno gdzieś
Wyjechała
Po latach przypadkiem
Spotkałam ją kiedyś
Samotnie wózek z
Dzieckiem pchała
Pytam:, Co słychać?
Czy znalazła to, co
Szukała
Czego w życiu swoim
Dokonała
Oczy spuściła
Wzrok lekko odwróciła
I tak, jak wtedy na
Trzepaku
Milczała i na boki
Się kołysała

" Pranie "

Jutro wypiorę swoją duszę
Wszystko niepotrzebne z niej
Wyrzucę
Kolorami nastroju to wszystko
Ładnie posortuję
Na pewno
Całą negatywność z wodą
Wypłuczę
Zostawię to, co najlepsze
I w kobiecej kokieterii
Lekko namoczę
Płynem
Romantyzmu skropię
Natchnienia nie zmącę
Będę słowem swoim
Kusić
Seksownie i uroczo
Tak cukierkowo
Różu dodatkiem
Osłodzę sobie to
Moje duszy

Pranie

niedziela, 11 października 2015

" Nocne wspólne pisanie w Towarzystwie Doborowym "

Jesienne lewitowanie słowa- zbiorowego autorstwa

Po kątach śpią tęsknoty...
takie niewinne jak dziecko.
Cisza wokoło-smutek trwa.
Nieposkładane myśli się czają,
aż zniknie z nich kurz
i płynie deszczowa ballada,
kochanków uśpionych jesiennym wiatrem
- ukołysanych śpiewem odlatujących żurawi.
Zawirują parasolki na wietrze
i mimochodem liście wyszepczą
-kochamy jesienią złote łzy
i snem wciąż malowane,
strudzone są pieszych powieki.
Gdy złoty kobierzec podepczą,
zanim ze śpiączki wybudzą -duszę.
W jesiennej złotej skrusze,
obmyje im twarze płacz
-jak obmywa mydło ręce.
Dla nieskazitelnej czystości myśli,
warto jest zmoczyć powieki,
rzęsom nawilżyć korzenie czasu.
Ubrać się w słabości!
Poskładać ciało po całości!
Dnia powszedniego zagubionego życia,
syto zjeść, chleb powszedni
-w mleku solidnie namoczony!
Wzmocnić nim zaspaną duszę,
by miała siłę tworzenia...
I tarczę ochronną przed zranieniem
zarzucić na ramię jak plecak.
Pójść przodem, byle dalej...
-Podążąć w stronę słońca
i splunąć przez lewe ramię
by licho nie słyszało.
Spojrzeć w świata różne strony,
mając cichą nadzieje na
przespanie myśli suchych, wyzutych,
ocalenie z popiołu niebytu.
Nadejdzie wszak nam niebawem,
uchwycić rąbek naszej tajemnicy.
Czas rozliczenia z Bogiem
-jest oczywisty jak umieranie,
jak duszy naszej zmartwchywstanie,
narodziny darem śmierci obdarzone.
Więc kochajmy za wczasu,
nim ranek nam zaświta,
póki jeszcze trwa bal
-tańczących liści na wietrze.
Zabawny ptaków wieczorny trel,
jak latawce minionego lata
-przypomina nam o uścisku
kochanków, w miłosnym uniesieniu.
Jak leniwe mruczące koty,
rano ze snu wyrwane
-budzimy się od niechcenia,
wydarci z fantastycznego natchnienia.
Sen na rzęsach zawieszony
-jest oznaką wielowymiarowego uniesienia


Pisali: Gabriela Jarmolińska, Henryk Siwakowski, Alexsandra Dawidowicz i gościnnie Barbara Czeczot:) oraz oczywiście
Ja- A.J Lunaitte

Nasze, niedzielne nocne nad długopisem wierszowanie, przyniosło taki wierszyk.
Dziekuję, za zaproszenie. Było mi bardzo miło klecić z Państwem to różne słowa...
Jesień się pląta i pląta
Wszędzie zagląda
Jakby kontrolę
Na wszystko mieć chciała
Nawet armię z liści
Powołała
Małe wojsko kolorowe
Do pilnowania mnie
Utworzyła
Idę tak nimi oblężona
Natrętnie śledzona
Chowam przed nimi
Twoje oczy
Przy Tobie boję się oddychać
Nie śmiem zapalić nawet
Papierosa
Bo, gdy niechcący
Zaciągnę się dymem to
Boję się zabrać Twoje powietrze
Wchłonięte oddam
Jednak
Nienaruszone
Jedynie Tobą
Uzależnione

" Cytryna "

Wrzątek herbaty jest dziś nijaki
Nie daje takiego ciepła
Jak wtedy, gdy siedzieliśmy
Razem dzieląc jeden kubek
Naszej herbaty
Sok malinowy nakręcał naszą
Krew
Kolor jej cukrem podmalował
Osłodził całe ciało, aż
Serca nasze miłością
Doszczętnie nasączone
Wirowały w tej chwili wspaniałej
I wtedy dopiero cytryna
Żar goryczą rozstania
Roztopiła
Podobnie jak teraz
Moją chwilę wspomnienia
Cytryna na dnie kubka herbaty
Przegoniła

" Żebraczka "

Drżysz tak niespokojnie
Z tęsknoty dygoczesz
Serce zmarzło Ci
Przez miłość
Odrzuconą jeszcze
Niezaczętą
Nawet kawałka
Nie przyjąłeś z
Nieużywanej mojej
Całości
Ofiaruję Ci, i
Ponownie żebram
Kod dostępu
Do Ciebie przez
Moje dłonie
Niech rozprowadzą
Mój oddech po Twym
Ciele
Niech stopią lodu
Spojrzenie
Ustami przypalą jak
Żar papierosa
Wypala dziurę
W ceracie
Podobną do tej
Jaką Ty
Wypaliłeś mi
W sercu
Żebram o twoją
Uwagę

" Koty "

Po płotach chodzą różne koty
Te białe, czarne, domowe
I dzikie
Nawet te, które
Nie lubią słoty
Te leniwe zazwyczaj
Opanowują przydomowy
Ogródek
W większości wybierają
Jednak domowy zapiecek
Cieplutki,
Futerku milutki
Leżą na nim bezwstydnie
Rozwalone
Swoją długością
Odprężone
Mruczą radośnie
Tak nawet donośnie
I oczy zielone,
Takie szmaragdowe
Seksownie mrużą
Mruczą i mruczą
Miską mleka skuszone
Opuszczają swój
Bezpieczny zakątek
Przymilnie nóg naszych
Pilnują
Delikatnie futerkiem po nich
Rysują
Domagając się naszej,
Porannej uwagi
Krążą
Majestatycznie nosząc swój
Ogon
Wystraszone, wyciągają swoje
Ostre pazury
Stroszą się, syczą i drapią
Futrem zjeżonym, wysokim
Postawionym
Swoich przeciwników
Walecznie przeganiają
Takie, oto są te nasze

Koty

" W odległej krainie nicości "

W odległej krainie nicości 

znajdę zgubiony sens
zatopię grzech
sponiewieram szanse
ukoję łzy
do snu położę
cierpienie
ususzę pragnienie
zapomnę wspomnienia
prześpię marzenia
sprzedam diabłu duszę
zrobię wszystko
bylebyś przestał
być mi obcy


" Podróż "

Jazda samochodem ma to do siebie
że niby jedziesz do przodu
to wcale nie znikasz
oddalasz się od
znajomych miejsc
mijasz je
niekiedy zostawiasz w tyle
lecz przecież zaraz
samochód zawracasz
i wracasz...

" Ciszej "

 Ciszej!
Bo wystraszysz mój spokój
Stłumisz moje
Samotne łkanie
Obudzisz we mnie
Nowe pożądanie
Zerwiesz ze smyczy
Wszystkie myśli
Wyznaczysz im nowe
Wyzwanie
Zmusisz do działania
Ciszej!


" Gorzki smak herbaty "

Chyba mam dziś pragnienie
Niestety herbata go nie ukoi
Dziś potrzebuję wódki
Może, gdy ona zatańczy
Radośniej w mym ciele
Gorzkim płynem
Rozpłynie się i
Zagrzeje me żyły
Przepłucze mi duszę
Wszystko z siebie
W końcu
Wyrzucę
Pozbędę się
Toksycznych
Odpadów
Bezduszności
Ludzkiej podłości
Gorzkiej bezsilności
Wobec siebie
Świata
Tej cholernej całości

" Wędrówka "

Krążysz spojrzeniem
po mym ciele
rozkoszujesz i
błądzisz
Co myślę?
Policzek!
słucham?
nadstaw policzek

" Obcy sobie "

Siedzimy tak obok siebie
Nie pada żadne słowo
Rozbieżne mamy spojrzenia
Płochliwe robimy uniki
Nie wspólne
Milczymy
Cisza usypia nasze obce już ciała
Języki jakby zdrętwiałe
Usta słów zapomniały
Nie wspomniały o
Wspólnym
Uśmiechu
Więc, to co nas rozdzieliło
To życie
Czy
Cisza

" Mała dziewczynka "

Marzenia słodkie miała
Takie malutkie
Dziewczęce
Wyśnione
Codziennie je
Wiernie pielęgnowała
Doglądała i
Pilnowała, żeby z
Jej głowy nigdy nie uciekły
Obiecała, że
Gdy dorośnie
W swoje życie je
Zaprosi
Codziennością ugości
Znajdzie stałe miejsce
Niestety dziewczyna urosła
O marzeniach nie wspomniała
Nie wiadomo czy zapomniała
Czy już ich nie chciała
Może inne
Dziewczęce ideały
Wyparły
Skruszyły w popiół
I gdzieś głęboko
Pod stertą myśli
Przysypały
Jesień się pląta i pląta
Wszędzie zagląda
Jakby kontrolę
Na wszystko mieć chciała
Nawet armię z liści
Powołała
Małe wojsko kolorowe
Do pilnowania mnie
Utworzyła
Idę tak nimi oblężona
Natrętnie śledzona
Chowam przed nimi
Twoje oczy
Przy Tobie boję się oddychać
Nie śmiem zapalić nawet
Papierosa
By, gdy niechcący
Zaciągnę się dymem to
Boję się zabrać twoje powietrze
Wchłonięte oddam
Nienaruszone
Jedynie Tobą

Uzależnione

sobota, 10 października 2015

" 10 październik Światowy Dzień Hospicjów i Opieki Paliatywnej "

Witaj, to już dziś...
10 październik Światowy Dzień Hospicjów i Opieki Paliatywnej ktoś powie, że to kolejna data, kolejny dzień, kolejne wpisane święto.
Może i tak.
Ty, wiesz, że dla mnie jest to szczególna data, bardzo ważna.
Solidaryzuję się z chorymi. Duchowo może tylko, ale to właśnie w tym dniu szczególnie wspieram ich  w walce z chorobą, z trudem dnia codziennego. Nawet jeżeli jest to tylko moja myśl, mała, głucha, ukryta. Zwłaszcza " małe istotki" są mi bliskie . Małe, a takim cierpieniem już naznaczone. Wiesz, że z niektórymi z nich jestem w kontakcie. Piszemy i wymieniamy się " naszymi tajemnicami ". Opowiadamy jak minął nam dzień, niby ten sam, a dla nas tak czasami różny. Od razu zaznaczę, że nie jest to smutny dzień. Nie kolejny " wszystkich świetych ". Aniołki piszą mi ilu mają nowych przyjaciół, kto ich odwiedził, wsparł dobrym  słowem. To, dzięki nim uczę się pokory, szacunku do dnia, jego zwykłych spraw....Wiesz, nawet wypicie porannej herbaty siedząc o własnych siłach, na własnym krześle, we własnym domu, z własnym kubkiem jest "CZYMŚ"?
Media codziennie podają nam różne historie. Jesteśmy nimi otoczeni z każdej strony. Wiele cierpienia, ludzkich łez, dramatu. mamy to na co dzień. Znudzeni przełączamy kanały tv, żeby nie słuchać, żeby nie wiedzieć...Po co nam to?. Mamy swój własny świat i swoje problemy. Bezpieczny niby bliski, a jaki odległy.
Znieczulica taka ogólnospołeczna. Wiesz, że to nie jest moje umoralnianie nikogo. To ja.! To moje myśli, moje odczucia i emocje. Znasz mnie od lat, więc wiesz że nie chcę nikogo obrazić. Daleko mi od tego. To  TYLKO MOJE  myśli i moje odczucia. Zwierzam się, jaki dla mnie jest TEN Dzień. Pisząc, chcę zaprosić Ciebie w mój świat
Jeżeli spodoba Ci sie w nim na tyle, że uznasz, iż warto oddać jedną myśl. Usiądziesz z gorącym kubkiem herbaty i pomyślisz...
To będzie nas już dwie......
Dziękuję...

piątek, 9 października 2015

" Ranek "

Boję się otworzyć oczy
Nie wiem
co mnie
dziś zaskoczy
Gdy ja z rana
Niewyspana
Taka Bezbronna
Na ten atak życia
Nieprzygotowana
Zaskoczona
Nawet lekko
Zmieszana
Stoję w szlafroku
Zaspana
Boję się rana

" Zły dzień "

Gdybym miała opisać Ci
Dzień mój wczorajszy
Wybrałabym najbardziej
Wulgarne słowa
Z pamięci
Nieokrzesane
Takie, bez
Literackiej oprawy
Mocne
Dźwięczne
Ukradzione z
Ulicznego rynsztoka
Arcydzieło
Podebrane
Więzienną gwarą
Podszyte
Takie, które nie
Cieszą się sławą
Poważania
Publicznego ukazania

" Dzień kameleon "

Dzień zmienił swe oblicze
Niby senny, jakiś taki był
Mizerny
Teraz zebrał się
Do kupy
Radośnie dzwoni
kolorowymi listkami
Deszczem jeszcze
Nasączonymi
Firanką zalotnie
w oknie trzepocze
Jakby szeptał:
Spójrz, jestem
Obudziłem się
I teraz Tobie
Życzę tego
Samego

Uff...Kolejny tydzień za nami. Piątek, piątunio, piąteczek nieśmiało zamyka już drzwi zapraszając radośnie sobotę. Dwa dni wolne. Naładujmy akumulatory sił, zbierzmy w sobie nowe pokłady mocy na następny, aby przeżyć go inaczej niż ten. Może nie gorzej, nie lepiej, ale właśnie inaczej...Czego i Wam i sobie tak piątkowo życzę. Dziękuję za Waszą chwilę zatrzymania....Pozdrawiam

" Słowa "

Myślisz, że łatwo dobrać mi słowa
Spisać ładnie
By potem Tobie ukazać
Uwierz, to bardzo trudne
Zatrzymać Twój wzrok
Na moich słowach
Przytrzymać na dłużej
Zaciekawić
Pokazać świat
Moimi oczami
Oczarować moimi
Niemymi ustami
Wciągnąć w moje
Rozumowanie
Zatracić, byś
Poświęcił mi swoją
Chwilę...

" Wampiry nocy "

Mrok przyciemnił już swoją głębię
powoli budzi nas ze snu
My, wampiry nocy
Już ostrzymy swoje
z długopisów szpony
Powoli szykujemy się na żer
Nocne polowanie
Słów łowienie
Nasze oczy robią
się krwiożercze
Atramentem wypełnione
Chcemy jak co noc
Zaszaleć i w
Pisarską gonitwę
Się wdać
Uzależnieni
Spragnieni
Literackiego druku
Nienasyceni
Ruszamy
na słowne liter
Rozszarpanie
Podnieca nas szelest papieru
Myśli wertowanie
I pisanie
Pogrążone w słów alfabecie
Wybieramy literową ofiarę
i każdą kolejną inną oklejamy
Budujemy słowa
Czasami tylko nam zrozumiałe
Mroczne
Romantyczne
Leniwe
My, wampiry nocy
Łowcy niekiedy
Amatorskiego talentu
Ruszamy na żer
by zasycić swój głód
by zaspokoić pragnienie
by dotrzeć do Ciebie..

" Hałas w mej głowie "

Obiecałam sobie, że kiedyś
Wrzucę na luz
Zrobię w głowie
porządek
Brudne myśli wypiorę
Te najbardziej hałaśliwe
spakuję do koszyka
i wywiozę do lasu
Przeraźliwe zamknę
nocą na strychu
w starej skrzyni je
szczelnie poutykam
Niech umrą bez mojego
oddechu
Romantyczne
w szczerym polu rozsypię
niech namiętnie tańczą
na wietrze
swój taniec godowy
Smutne utopię
w rzece niech
odpłyną daleko w
niepamięć
Te przyjazne tylko
Zatrzymam
by serce me ogrzały
i duszę po wieczność
ocieplały

czwartek, 8 października 2015

" Powiew świeżości "

Chciałabym przespać tą jesień
Wstać radośnie wiosną
Niech miną te słoty i deszcze
Niech nowa trawa
zielona, dostojna
swym aksamitnym
dotykiem kusi
Jak niezapominajka
nieśmiało
nad potokiem
się wygina
Niech mnie otumani
zapach pierwszych
majowych konwalii
Niech świat zasyci
się bzu oddechem
Czekam na wiosnę

" Nowy dzień "

Zerwałam się budzikiem wytrącona
To już? - pomyślałam
Pora wstać,
Zakończyć sen
Gorąca kawa delikatnie
w kubku wiruje
Siedzę,
Nie patrzę
Moja chwila ciszy
przed dniem

" Zapłakało dziś niebo "

Niebo deszczem dziś zapłakało
Cennych kropel
Łez swoich
Na świat wypuściło
Małą garstką
Mokrej wrażliwości
Świat podlało
Zrosiło ziemię
Zlitowało się
Nad uschniętym kwiatkiem
Który tak oko cieszył
Zgasiło suszy
Pragnienie
Napoiło
Zapłakało dziś niebo

" Ścigana "

Nie chcę świata
W pośpiechu
Takiego
Zawsze w biegu
Gdzie,
Żeby żyć musisz
Rozpychać się na boki
Walczyć
Nie mam siły ciągnąć
Tej niekończącej walki
O swoich kilka słów
Tłumaczyć,
Że po swojemu
Chcę żyć
Czego chcę
Odpierać ataki
Przetrwać
Zatrzymać
Co moje
Przetrwać dla
Siebie

" Zamęt "

Szelest dnia zakłócił
Mą ciszę
Oderwał spokój
Bezpieczny
Rozproszył
Uwagę wieczorną
Ciekawością rozkojarzył
Bólem głowy
Nieoczekiwanym
Zmącił myśli
Umysł na wylot
Przewiercił
Zabrał natchnienie
Słowem:
Wybebeszył

"Naiwność "

Bóg ma dziwne
Wobec nas
Plany
Zabawne
Jak lubi
Bawić się nami
Obieca
Skusi
Uwierzysz
Dostaniesz
Jutro
Skradnie
Ty płaczesz
On się
Śmieje

środa, 7 października 2015

" Niezawinione cierpienie "

Dzisiaj może tak smutniej, ale dzień dla mnie taki jakiś. Odszedł kolejny " zaprzyjaźniony ze mną Malutki Aniołek. Poznałyśmy się przypadkiem przez innego Aniołka. Nasza znajomość nie trwała zbyt długo. Krótka wymiana myśli. Coś napisanego wysłałam i jak zawsze miało się zacząć... Niestety...Było króciutko.
Denerwuje mnie już ta" Pani cmentarza" przychodzi nieproszona, za często, zbyt często.
Tyle " małych istotek" cierpi. Czym na to sobie zasłużyły? Takie małe, niezawinione cierpienie.
Obserwuję już jakiś czas jak walczą, słucham co mówią, odpowiadam na napisane pytania.
Niestety na to jedno: Dlaczego ja? nie potrafię sobie odpowiedzieć. Właśnie sobie.........Aniołki takich pytań nie stawiają. One są pogodzone, spokojne, jakby przygotowane. Skąd tyle siły w nich?. Nie znajduję odpowiedzi. Najgorsza jest ta heroiczna walka Rodziców. Ta szarpanina ze światem., procedurami, biurokracją, która bezlitosna nawet w takiej chwili. Jak to żyć? Nie wiem. Cóż wszystko jest warte, jak obserwujesz dziecko, które gaśnie w oczach? Jak pomóc mu przeżyć przejście na drugą stronę? Nie znajduję nawet słów. Wszystko to czasami jest takie niesprawiedliwe.
I cóż to jest warte, jak obok taki koszmar się toczy.
Nie mam słów....

Zakładam, że kiedyś
powiem Ci
dobranoc
potem okaże się
że to ostatni już raz
więcej już nie powiem
nie usłyszysz go ode mnie
nie gniewaj się
nikt mi nie powie
że To już
pewnie wśród innych słów
"dobranoc" moje zgubisz
lub co gorzej z premedytacją
zapomnisz
ja jednak wiem
że kiedyś
tak znienacka
przed snem
wspomnisz
w myśli samotnej
przywołasz mój głos
rozpoznasz
oddasz mi cześć
wyszeptasz w jedną stronę
dobranoc
tak tylko dla mnie
z dedykacją: wyszeptałam......."Aniołek" lat 7

        

" Fałsz i obłuda "

Fałsz i obłuda w świecie króluje
jedna drugą podtrzymuje na duchu
Zawsze razem
O jednym kroku
Idą na jednym ramieniu wsparte
Przyjaciele od zawsze
Na zawsze
Bliźniacze siostry
Nie zgadniesz
która wredniejsza
Swoim postępowaniem okrutniejsza
Wyrachowana
Niecywilizowana
Jakby krewniacy
Jednymi więzami podszyci
Żyłami przysięgi
Krwi spisani
Jedną gramatyką życia nauczani
W arytmetyce życia
Niezrozumiani

" Dotyk "

Jak ja lubię spoglądać na Twoje dłonie
na odległość czuję ich dotyk
przypominam w myśli
ich ciepło
gdy delikatnie mnie
dotykają
choć teraz tylko
moją wyobraźnię muskają
opieram się erotycznym myślom
przywołuję otrzeźwienie
wszystko to wywołuje we mnie
nieporozumienie
chaos tłumiony
namiętnością zwyciężony
skrajnością zgłuszony
żarem miłości
wkrótce zostanie uwolniony
ponownie chwilą rozkoszy wzniecony

" Nocne gotowanie"

Noc to matka naszego rozmyślania
ze smakiem nasze myśli kosztuje
z delikatną nutą inteligencji
zmiesza umysłu przyprawy
dorzuci jeszcze szczyptę wiedzy
tak do smaczku
wszystko to mianem geniuszu zapachnie,
mądrością podleje
choć
te idiotyczne do kąta postawi
pikanterią krzyku przyprawi
życiem popieprzy
i tak to nasze nocne przemyślenie
doprawione zostanie
a
nocą ocenione
co warte dnia uwagi
a co dalej zostanie pieprznięte
i dalej w kąt zepchnięte

wtorek, 6 października 2015

" Szukaj mnie "

Znikłaś
Poszłaś przez łąki wysokie
przez pola szerokie
Tam, gdzie niebo styka się z ziemią
Tam, gdzie nadzy biegaliśmy po rosie
Szczęśliwi
Świerszcze nam
akompaniament narzucały
Szliśmy
Nawet księżyc
Zawstydzony schował się
Za chmurami
Naszych miłosnych
Osądów pozbawiony
Teraz gwiazdy oświetlają mi trasę
Migoczą, jakby szepczą
Może to wiatr mnie pilnuje
I z ukrycia obserwuje
Podmuchem dodaje otuchy
I dmucha
Pcha mnie do przodu i
Szepcze
Szukaj
Dalej cichutko dmucha
Przeszedłem wszystkie kolory tęczy
Całą mgłę przeszukałem
Nie znalazłem
Wyobraźnię przepłynąłem
Znikłaś
W oceanie wspomnień utopiona
Jakby uśpiona
Nierealna

" Strach "

Przeraża mnie strach
ma taki nadludzki krzyk
Choć nie zawsze pojawia się nocą
Urządza sobie wariactwo
w mym ciele
Piracką gonitwę
Depta
Wbija w ziemię
Desperacko podejmuję z nim
rajd
Ścigamy się w tym szale
Na wyścigi
Na oślep
Zachłanni
Przeklęci
Niczym nieśmiertelni
Zachłyśnięci wygraną

" Pranie "

Ktoś dziś pozdejmował wszystkie kolory
Cały świat odbarwił
Wyniósł na strych cały jego urok
Nie tańczą jaskółki
nie wiszą nietoperze
Dziwna pustka wieje
choć wiatr dziś spokojny
Zaspany
Cały świat jest zmęczony
nawet kawa swój aromat straciła
może zasłabła
Uśmiech nie trzyma się twarzy
popękany
odpada jak tynk ze ściany
blady jakby martwy

" Brak wiedzy"

Nie wiem co do mnie czujesz
Boję się zapytać
Nieśmiałość niemego pytania
chowa mnie za moją śmiałość
Chciałabym wiedzieć
lecz boję się, że nie odgadnę
Próżnością oklejona
stoję pokorniutko
Zaglądam
nieśmiało zerkam
Twoim słowom się przyglądam
Może w nich coś znajdę
z zachłannością wyrwę
Swoją odpowiedź odnajdę

" Polowanie "

Twoje oczy polowanie na mnie urządziły
krwiożerczą jatkę
Zaplanowaną
Dziką
Uciekam w popłochu
Unikam twego wzroku
Chowam się wszędzie
Twój wzrok jednak
zewsząd mnie wydobędzie
Wyciąga na światło
Poniża
Obnaża ze strachu
Skalpuje
Uciekam byle dalej
by zgubić zasięg Twego wzroku
Zdrajca!
GPS pieprzony!
Namierza mnie znowu
Moją orientację w terenie obala

" Nierozumność "

Nie obrażaj się na słowa,
że tak to powiedziałam
a tamto
tak nazwałam
Słowa to słowa
Każdy czyta je inaczej
Nie gniewaj się
nie chciałam Ciebie obrazić
Swoim słowem
Ja je tak odczytałam
Tak je słyszę
Ty masz prawo czytać każde inaczej
Parę centymetrów dzieli serce od mózgu
Zrozumieć siebie to
milion lat drogi świetlnej
Nie mogę przecież
odpowiadać za wypowiadanie słów
i Twoje rozumowanie

" Droga "

Nasza droga życiowa
to taka niekiedy krzyżowa
Czasami prosta
jakby asfaltowa
Równa
Niekiedy zapuszczona
Nie plewiona
Wyboista
Cegłami zrozumienia wsparta
mocnymi krawężnikami otoczona
daje poczucie stabilności
Pcha ku nieznanemu
Zachęca
By iść dalej
Dzielnie stawiać swoje kroki
Nie zatrzymywać się
Iść
By nie stać za długo na jej rozstajach
Myśleć
i co gorsza
cofać się
Ważne by iść
Omijać kamienie

" Bezimienni"

Większość z nas lubi
Czasem
zrobić sobie wolne od tego hałasu
Uciec
Na chwilę
Zapomnieć
Z oczu stracić ulice natężone
ukryć się samemu
Z dala
I nie wiedzieć
co się bez nas dzieje
gdy tak chwilowo
z życia wyrzuceni
Bezimienni
Tkwimy bez celu
Chwilowo
z życia wypisani

" Niedoskonałość "

Nasza niedoskonałość potyka się
w codzienności
Niesie to głębokie
Charyzmatyczne zrozumienie
pogodnej myśli
która swoim ciepłem
stanowi klucz
do ludzkiej
egzystencjalności
Jest kojącym powiewem
szczęścia
które czule muska nasze serce
nakładając mu taki
troskliwy okład życzliwości
jak stempel pieczęci
przybity
wypala znak
miłości wzajemnej

" Nocne przemyślenia"

Brak czasu, natłok pracy, zdarzeń w których biorę planowo lub nie udział wyklucza mnie z wpisów, przemyśleń. Mam nadzieję, że to chwilowo, tak przejściowo. Odpoczywam przecież w ten sposób. Resetuję myśli dając upust uzewnętrznianiu emocji. Emocje, ile we mnie ich ostatnio krąży. Różnych. Nawet nie mam czasu Ci tego wszystkiego opowiedzieć. Pamiętaj, jednak... .mamy jesień......pora romantyków, depresji. Ogarnę życie zbiorę się, usiądę i na spokojnie Ci opowiem. Znasz mnie ...ha ha
Miałam popracować, ale zapał jakiś średni. Huragan myśli w głowie jak migi latają. Staram się je łapać, zapisywać. Wpisuję na stronkę. No właśnie nie wiesz chyba....Mam stronkę zmobilizowałam się i jest......Moja stronka.... Wiesz wymaga jeszcze lekkiej kosmetyki, ale ją mam. Boże, jak dużo rzeczy pominęłam....ha ha . Dobranoc

Wiesz o czym myślę....zbliża się 10 październik
Światowy dzień Hospicjów i Opieki Paliatywnej

O życiu słów kilka

W ramionach Ukryło się człowieczeństwo Przytulne przetrwało wieczność O życiu słów kilka... chciałam jabłko dostałam ogryzek miało...