poniedziałek, 14 grudnia 2015

" Satyra na makowiec "

Przyszedł czas na makowce
One słodziutkie pyszniutkie
Zawsze swoimi bogatymi kaloriami
Wyprowadzają nas na manowce
Mak już zakupiony
Przed maszynką do mielenia
Cichutko siedzi skulony
Truchleją ze strachu ziarenka
Jak słowa mantry kolędę w
Myślach powtarzają
' Bóg się rodzi, moc truchleje'
Wtem maszynka już włączona
Szczerzy do maku ostre zębiska
Niczym wściekły pies rozjuszona na
Robotę jest już napalona
Ziarenka maku do niej
Powrzucane ścianki ze strachu
Oblepiają i kurczowo się ich trzymają
A zawzięta baba sok z cytryny im
Po łbie już leje
Uciekają w popłochu na boki
A ta niezrównoważona teraz
Miodem ich podlała
Posklejała cały mak po całości
Coś odjęła coś dodała
I gwałtownie wszystko wymieszała
Nie na żarty mak się wnerwił
Tak że aż poczerniał
Zemstę w duchu babie poprzysiągł
'Oj ty babo napalona
Dostaniesz makowce ale przypalone!'
Jak pomyślał tak też zrobił
A że baba była cwana to
Niestety gdy do pieca je zapchała
To zegara pilnowała
Po godzinie wyjęła pyszności
Niech lukrem pomazane
Dostarczają przybyłym gościom
Świątecznej radości


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O życiu słów kilka

W ramionach Ukryło się człowieczeństwo Przytulne przetrwało wieczność O życiu słów kilka... chciałam jabłko dostałam ogryzek miało...