Stoję jakby z boku, ale mam przecież oczy widzę, jak
walczysz w środku z myślami, które zawładnęły Twoją głową. Widzę, jak straciły
na blasku i na odległość czuję zapach zrezygnowania. Zmizerniałaś, szczelnie
zamknęłaś się w specjalnie przez siebie stworzonym świecie. Myślisz, że Cię nie
widać, nie ma Cię, że jesteś sama. Ze sprawami, które osiadły w głowie, z
bólem, który codziennie targa i szarpie Twym matczynym sercem.
Wiem, że trudno
otworzyć struchlałe wnętrze, które zmaga się ze wstydem(, choć jego tu nie
widzę) i codziennie podejmuje nierówną walkę z czymś, co pochłonęło cię w
zupełności. Walka nierówna, trudna. Walka o swoje Dziecko. Ukochaną istotę
powołaną do życia z wielkiej miłości, zaplanowaną i tak przecież oczekiwaną.
Całe życie kochałaś i jak najlepiej, jako matka wywiązywałaś się ze swojej
roli. Uwierz, robiłaś, co mogłaś. Miała wszystko i nie chodzi tu o ekonomię,
materializm, który zapewniłaś. Oddałaś jej serce, miłość bezgraniczną.
Odrzuciła!
Zachłyśnięta
dorosłością, nowym towarzystwem poszła w uzależnienie (przecież to takie
modne).Takie na czasie, takie pod kontrolą. Uwierz, Ty pilnowałaś... Niestety
życie bywa okrutne i czasami bezwiednie stajemy się bohaterami, którymi nigdy
nie chcielibyśmy się stać. Zostajemy, choć nikt nie pyta nas o zdanie.
Podziwiam jak walczysz, robisz wszystko,
ale w duszy wiesz, że ' do tanga trzeba dwojga ' i dopóki Ona się 'nie obudzi',
dopóty Ty, nie zaznasz spokoju i nie pomożesz jej.
Ona, cóż młoda
zagubiona dziewczyna weszła w dorosłość mocnym akcentem. Mówiąc młodzieżowym
slangiem' poszła po całości po bandzie'. Tylko jakoś nikt nie bije brawo,
nikogo nie widać na scenie...Sama odbija się i nie wie, czego od siebie, życia,
Was chce... Uwierzyła, że cwaniactwo wyniesie ją wysoko, a poznani 'nowi
przyjaciele' będą z nią na zawsze. Trudno Ją oceniać ...Młoda, dobrze wychowana
z porządnego domu przejechała się na życiu, ludziach, sobie. Bardzo
bolesną lekcję zbiera. W domu krzyczy, demonstracyjnie walczy o swoje zdanie,
choć ten krzyk przypomina już raczej zagubioną rozpacz...
I Ty w tym wszystkim
jak trup pogrzebany za życia, a przecież ŻYJESZ nadal tu jesteś...Z milionem
pytań, na które trudno odpowiedzieć. Niczym Rycerz rozważasz, co dalej, co
zrobić, jak Ją z tego gówna wyciągnąć? Potępiasz siebie, oskarżasz, wykonujesz
egzekucję na swoim sercu. Nikt Ciebie nie wini nie oskarża, większość z nas
jest mamą i każda z nas chce dla swojej pociechy jak najlepiej tak jak
Ty.
Okrutne może to, co
powiem, ale pamiętaj nie zapominaj w tym wszystkim o sobie. Musisz żyć, by
walczyć o Dziecko nie możesz zostać bez sił, ale wiedz też, że to Jej wybór i
niestety musi ponieść konsekwencje swojego czynu. Choć są straszne. Wiem,że nie chce się żyć, bo ile można dzień po dniu stawać do walki, która przegrana wydaje się już na starcie. Walcz, bo masz o co...
Kolejna prawdziwa historia z życia wzięta, tragiczna. Dramat narkomanki i Jej matki, która uczestniczy w upadku własnego dziecka. Historia, jak tysiąc innych podawana przez media, z podwórka. Taka, która zdarzyła się ' tym obok zza ściany', 'tym lekarzom', 'pijakom', 'tym bogatym', 'biednym '....a jutro niestety może stać się naszą. Przestroga, ale sama wiesz, ile słów już w tym kierunku powiedziano, napisano...Używki jak magnes codziennie pochłaniają setki, miliony, młodych, starych naiwnych istnień. Ciągną na dno rynsztoku, samozagłady, autodestrukcji. Może każdy dealer, który podaje pierwszą działę, jako gratis powinien podać od razu pistolet tak, żeby uzależniony i jego współuzależniona rodzina mogła na wstępie palnąć sobie w łeb, oszczędzając dalszego ciągu...
Napisany teks nie jest uderzeniem w osobę, która przypadkowo odnajdzie tu jakiekolwiek podobieństwo, być może ze swoją lub podobną historią. Jest aktem sprzeciwu przeciwko używkom....
Wszystkim, którzy zmagają się z taką walką życzę wiary, miłości i modlę się o szczęśliwe, zdrowe zakończenie...
Alex
fot. z internetu
fot. z internetu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz